
Wiosna przyniosła falę infekcji. Lekarze alarmują o "małym armagedonie" w gabinetach, gdzie pacjenci zgłaszają się z zaostrzonymi objawami infekcji wirusowych. Dr n. med. Bożena Janicka zwraca uwagę na osłabioną odporność i rezygnację ze szczepień ochronnych jako przyczyny wzrostu zachorowań. Jak donosi Medonet, pacjenci zmagają się z różnorodnymi symptomami, od grypopodobnych po objawy szkarlatyny.
— Rano czułem się dobrze, a już późnym popołudniem bolało mnie wszystko, łącznie z cebulkami włosów na głowie — opowiada Michał. Początkowo myślał, że ma jelitówkę, bo podwyższonej temperaturze towarzyszyły dolegliwości jelitowe, ale kiedy gorączka nie dawała za wygraną, poszedł do lekarza. Skończył na L4.
Grypa to jednak nie wszystko. — Miałam pacjenta, u którego początkowo wydawało się, że ma grypę, ale okazało się, że miał objawy typowe dla szkarlatyny. To świadczy o obniżonej odporności organizmu. Miał pięć lat i na szczęście wszystko skończyło się dobrze, choć przez trzy dni miał gorączkę sięgającą 40 st. C — mówi dr n. med. Bożena Janicka.
Wzmożony ruch w przychodniach to sygnał, że nasza odporność jest niewystarczająca w obliczu atakujących wirusów. Zaniedbanie szczepień ochronnych i izolacja pandemiczna osłabiły nasze organizmy, co skutkuje większą podatnością na infekcje.
"Można powiedzieć, że drzwi gabinetu się nie zamykają, i to trwa tygodniami" – przyznaje lekarka, podkreślając, że obserwuje w gabinecie pacjentów z różnorodnymi objawami, w tym typowymi dla szkarlatyny.
Jakie choroby teraz atakują?
Oprócz grypy i COVID-19, lekarze notują przypadki ospy, świnki i szkarlatyny. Nawet zaszczepione dzieci chorują na ospę, co wskazuje na zmiany w odporności.
Czy testy zawsze wykazują infekcję? Nie. Dr Janicka podkreśla, że negatywny wynik testu nie oznacza braku choroby. Ważne jest, aby nie ignorować objawów i nie zarażać innych, nawet jeśli test nie wykazał infekcji.
Pamiętajmy, że powikłania po grypie mogą ciągnąć się tygodniami, prowadząc do uporczywego kaszlu i zmian w płucach. Lekarka radzi stosowanie leków rozluźniających śluz i inhalacji, zamiast antybiotyków.
Lekarka przyznaje, że po okresie pandemicznym zapomnieliśmy nie tylko o tym, czym jest izolacja w okresie choroby, ale także o przestrzeganiu podstawowych zasad higieny. — Często podkreślam konieczność przestrzegania higieny rąk, mycia ich po powrocie do domu ze szkoły czy pracy. Niestety ludzie często zapominają o tych zasadach, co skutkuje przerażającą liczbą chorych. Miałam nadzieję, że po lekkim przystopowaniu grypy będzie spokój, ale niestety tak się nie stało — przyznaje Janicka.
Podkreśla również potrzebę mądrego korzystania ze szczepień ochronnych, by uniknąć poważnych chorób i ich powikłań.
— Tak naprawdę nasza sytuacja epidemiczna jest kiepska. W Polsce pojawiły się pierwsze przypadki błonicy, i to już nie tylko u dziecka. Powinniśmy realnie myśleć o szczepieniach przeciwko tej chorobie. Sama na pewno się zaszczepię, bo po prostu się jej boję. Jak tyle lat pracuję, nigdy nie widziałam w swoim gabinecie błonicy. Widziałam za to ostry przebieg ospy i wiem, że z tymi chorobami nie ma żartów — dodaje.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie