
Preparaty witaminowe, minerały, a także „cudowne" specyfiki na różne dolegliwości — od odporności po spalanie tłuszczu — opanowały polskie apteki i sklepy. Dla wielu osób suplementy stały się codziennym rytuałem zdrowia, mimo że ich nadmiar niesie ze sobą poważne konsekwencje zdrowotne. Lekarze biją na alarm — w rozmowie z Medonetem, lek. Jacek Bujko przyznał, że pacjenci często przynoszą do gabinetów „całe siatki preparatów", kierując się bardziej reklamami niż rzeczywistą wiedzą.
Wartość polskiego rynku suplementów diety przekracza rocznie 6 mld zł, z czego niemal połowa sprzedaży odbywa się poza aptekami — w drogeriach, sklepach internetowych i supermarketach. Rzecznik Naczelnej Izby Aptekarskiej (NIA), Konrad Madejczyk, wskazuje, że suplementy stosuje już prawie 40 proc. Polaków. Ta rosnąca popularność rodzi kontrowersje, ponieważ jakość takich preparatów nadal nie jest weryfikowana przed trafieniem na rynek. Unijne przepisy na ten moment uniemożliwiają wdrożenie bardziej rygorystycznych regulacji przez polskie Ministerstwo Zdrowia.
Posłanka Małgorzata Pępek z Platformy Obywatelskiej podniosła alarm, kierując interpelację do Ministerstwa Zdrowia, w której podkreśliła zagrożenia związane z brakiem kontroli nad suplementami diety. Posłanka zwróciła uwagę na nielegalne substancje wykrywane w niektórych preparatach, w tym metale ciężkie i pleśnie, czy farmakologiczne składniki w produktach na odchudzanie.
W odpowiedzi wiceminister zdrowia Wojciech Konieczny przypomniał, że polskie przepisy muszą być zgodne z regulacjami Unii Europejskiej. — Nie ma możliwości wydawania zezwoleń lub innych dokumentów dopuszczających suplementy do obrotu. Tego typu regulacje byłyby niezgodne z prawem UE — wyjaśnił Konieczny.
Lekarze nie kryją jednak zaniepokojenia. Lek. Jacek Bujko, specjalista medycyny rodzinnej, na łamach Medonetu zwrócił uwagę na rosnącą tendencję pacjentów do traktowania suplementacji jako nieodłącznego elementu zdrowotnego stylu życia bez odpowiednich konsultacji medycznych. — Popularność preparatów, takich jak ashwagandha czy berberyna, wynika często z modnych mitów, a nie naukowych dowodów. Pacjenci często nie wiedzą, że te składniki mogą wchodzić w interakcje z lekami czy wykazywać toksyczność dla wątroby — przestrzega lekarz.
[Fot. Lista suplementów, które zażywała jedna z pacjentek pokazana w serwisie X.com/ dr n. med. Michał Chudzik.]
Jednak nie wszystkie suplementy są kontrowersyjne. Bujko wskazuje, że witamina D, szczególnie w okresie jesienno-zimowym, ma solidne podstawy naukowe uzasadniające jej stosowanie. Z kolei witamina C w „lewoskrętnej" formie czy produkty „detoksykujące organizm" to według niego jedynie chwyty marketingowe. — Nasz organizm posiada wydajne mechanizmy detoksykacji w postaci wątroby i nerek, a pH krwi jest ściśle regulowane — obalił popularne teorie lekarz.
Eksperci podkreślają też poważne ryzyko przedawkowania suplementów. Ordynowane przez różnych lekarzy preparaty, stosowane jednocześnie w nadmiarze, mogą prowadzić do interakcji z lekami czy zaburzeń zdrowotnych. Według lek. Jacka Bujko duży problem stanowi brak wymaganych badań klinicznych dla suplementów przed ich dopuszczeniem do obrotu. — Suplement traktowany jest jak żywność, a nie lek, co oznacza, że producenci nie muszą udowadniać jego skuteczności — zaznacza specjalista.
Problem kontroli rynku suplementów nie jest jednak całkowicie nierozwiązalny. Dr n. med. Witold Tomaszewski, były Główny Inspektor Sanitarny, proponuje wprowadzenie dobrowolnej certyfikacji suplementów — systemu, który mogłyby nadzorować instytuty badawcze, uczelnie medyczne czy laboratoria akredytowane. Jak twierdzi, takie rozwiązanie mogłoby zmniejszyć ryzyko związane z obecnością nielegalnych substancji w preparatach i nie naruszałoby przepisów unijnych.
Czy faktycznie da się uregulować ten rynek? Jedno jest pewne: rosnąca popularność suplementów wymaga większej świadomości konsumentów i odpowiednich działań państwowych.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie