Reklama

Włodzimierz Lubański w Wyszkowie: Koleżeństwo w drużynie musi być na boisku i poza nim

Redakcja wdi24
12/03/2024 17:46

Gwiazda polskiego futbolu Włodzimierz Lubański 6 marca odwiedził Wyszków. To niezwykłe spotkanie zorganizowali Klub 2012 i Starostwo Powiatowe w Wyszkowie. Wyszkowski Ośrodek Kultury „Hutnik” wypełnił się licznymi fanami ikony polskiej piłki, którzy z uwagą przysłuchiwali się rozmowie prowadzonej przez Leszka Marszała. A była to niezwykle pasjonująca podróż pełna wspomnień i wzruszeń z nutką humoru. Opowieść o niezwykłym sukcesie, ale też ciężkiej pracy. Historia pełna wzlotów, ale nie pozbawiona upadków. A sam „Włodek” z wielką otwartością odpowiadał na pytania publiczności i cierpliwie rozdawał autografy.

Przez lata otwierał klasyfikację najlepszych strzelców w reprezentacji Polski. Legenda Górnika Zabrze i belgijskiego Lokeren, już w wieku dziesięciu lat imponował techniką, szybkością i skutecznością. Do juniorskiej reprezentacji trafił jako 14-latek w 1961 roku. Niedługo potem został najmłodszym debiutantem w historii reprezentacji Polski - miał 16 lat. Czasy, w których występował na boisku, określa się mianem „złotych lat polskiej kadry”. Ostatni raz w koszulce z orzełkiem na piersi wystąpił 24 września 1980 roku - łącznie w reprezentacji rozegrał 75 spotkań i strzelił 48 goli. Niespodziewana kontuzja odniesiona w spotkaniu eliminacyjnym z Anglią w 1973 roku sprawiła, że ominął go mundial w RFN-ie. Sfaulowany przez Roya McFarlanda, doznał urazu więzadła krzyżowego (zaraz potem w Mistrzostwach Świata w 1974 roku polska reprezentacja zdobyła trzecie miejsce). Po „zaleczeniu” kontuzji, bo jak sam mówi „noga już nie była taka sama”, grał w Belgi i Francji.

W 2003 roku federacja UEFA uznała Włodzimierza Lubańskiego najlepszym polskim piłkarzem 50-lecia. Został też królem strzelców reprezentacji do roku 2013. W licznych plebiscytach na piłkarza wszech czasów pokonuje Lewandowskiego. Niezaprzeczalna ikona polskiego futbolu Włodzimierz Lubański 6 marca, dzięki ogromnej determinacji Andrzeja Rębowskiego, przyjechał na spotkanie z fanami piłki do Wyszkowa. I gdy tylko pojawił się na scenie, ci przywitali go owacjami na stojąco.

- Włodzimierz, muszę ci dziś złożyć życzenia, wiesz dlaczego? - zaczął Leszek Marszał. - 8 marca jest Dzień Olimpijczyka.
- Tak, byłem olimpijczykiem i jestem dumnym olimpijczykiem. Dokonaliśmy w historii polskiego piłkarstwa coś, czym możemy się pochwalić. Zdobyć złoty medal… marzyłem o tym jako dziecko, jako młody chłopak i to się spełniło - mówił Włodzimierz Lubański, a dla drużyny po prostu „Włodek”, bo jak dociekał prowadzący, okazało się, że piłkarz nigdy nie miał jakiegoś specjalnego pseudonimu.

Początek sportowej przygody

Leszek Marszał przytoczył tekst z biograficznej książki o Lubańskim, w którym mówi się, że urodził się z piłką przy nodze i kopał ją już w brzuchu mamy. Sam piłkarz przyznał, że gdy tylko zaczął chodzić była to jego główna zabawa z tatą - kopanie w piłkę. - Ważnym elementem w mojej drodze do kariery sportowej był moment, kiedy tato zabrał mnie na wielkie mecze na Stadionie Śląskim. Miałem 10-13 lat. Dorastałem w atmosferze wielkiego święta piłkarskiego. Zawsze marzyłem o tym, żeby występować na takich stadionach i to mi się udało. Jestem z tego powodu bardzo szczęśliwy.

- Jesteś uznawany za piłkarskiego dżentelmena, ale czerwoną kartkę udało ci się złapać na koncie... - celowo zaczepił Leszek Marszał. - Kiedy ją dostałem byłem kapitanem zespołu reprezentacyjnego. Rozgrywaliśmy mecz eliminacyjny w Bułgarii. Niestety sędzia prowadzący mecz zachowywał się nie tak, jak powinien. Podyktował przeciwko nam rzut karny (w okolicach linii 16 metra był ten faul). Zwróciłem mu uwagę, że jest w błędzie, ale mnie nie wysłuchał. W zdenerwowaniu, po strzeleniu przez Bułgara bramki, no użyłem kilku słów… że tak powiem, nieprzyzwoitych… Ale po Polsku! Nie wiedziałem, że on rozumie po Polsku.

A jak teraz tłumaczyłby swój wielki piłkarski sukces? - Poza zainteresowaniem, poza poświęceniem czasu, trzeba po prostu pracą (codzienną pracą w poprawę swoich umiejętności) wkładać wszystko, co można. Ja nie tylko trenowałem z zespołem. Zaczęło się od kategorii trampkarzy juniorów, a skończyło się na seniorach. Poza normalnymi zajęciami z zespołem pracowałem indywidualnie nad sobą i to przyniosło później efekty - zdradził. - Ale też trzeba mieć trochę szczęścia - dodał. - W odpowiednim momencie trzeba znaleźć również ludzi, którzy ci po prostu coś podpowiedzą: "tego ci brakuje”, „popracuj nad tym”. To było w mojej karierze również bardzo ważne.

Gdy miał 16 lat do jego drzwi zapukały trzy kluby pierwszoligowe: Górnik Zabrze, Polonia Bytomska, Zagłębie Sosnowiec. - Niektóre z ciekawymi argumentami, w postaci walizki wypchanymi pieniędzmi dla twojej mamy - mówił Leszek Marszał. - A skąd ty to wiesz? - zdziwił się piłkarz. - Na to gdzie miałem grać jako młody człowiek, wpływ bezpośredni mieli rodzice. Co jest normalne. Miałem 16 lat. Jednym z argumentów była walizka pieniędzy. Mama nakrzyczała na nas w domu i powiedziała, że takich rzeczy jeszcze nie widziała i nie chce się wtrącać w ogóle w to wszystko. Były też bardzo konkretne argumenty. Tata pracował na kopalni. Jak zadzwonił do niego wiceminister i spytał: „Czy Panu się dobrze pracuje na kopalni?”. Tato odpowiedział, że tak. A wiceminister na to: „To może się Panu lepiej pracować. Dobrze by było, żeby Włodek grał w Górniku Zabrze”. Ale nie żałuję żadnego momentu swoich decyzji. To, że poszedłem do Górnika Zabrze, pozwoliło mi na to, żeby zostać dobrym piłkarzem. A poza tym miałem najbliżej do tego klubu - mówił Lubański.

I mimo że trafił tam jako 16-latek, to podkreślił, że zaakceptowany w drużynie został bardzo szybko. - Miałem szczęście, że wszedłem do tego zespołu w momencie, kiedy potrzebowałem takiego wsparcia starszych kolegów. Jeśli chodzi o detale gry na poziomie ligowym, to ci starsi koledzy naprawdę mi pomagali.

Ślub, Real i wielkie pieniądze

- Marek Wawrzynowski napisał: "Włodek, z którym każdy ojciec wysłałby bez wahania na randkę swoją córkę" - przytoczył Leszek Marszał. - Nie zrozumiałem - żartował Lubański, który od razu zaznaczył, że na widowni jest jego żona. Zaraz wspomniano ich wyjątkowy ślub. Niecodzienny z uwagi na to, że obecny wśród gości trener w pewnym momencie, ok. godziny 21, kazał piłkarzom iść spać, bo następnego dnia rozgrywali mecz.

Jak pytał prowadzący, w 1972 rok Real Madryt proponował Lubańskiemu transfer. Dlaczego to się nie udało? Lubański opowiedział, jak w meczu charytatywnym dla UNICEF-u spotkał się z dwoma piłkarzami Realu. - Tak fantastycznie nam się grało, że potem usiedliśmy wspólnie przy stole i oni spytali, czy ja może bym nie przeszedł do Realu Madryt [...] Wtedy było Ministerstwo Sportu. Nie było mowy, żebym wyjechał, chociaż oferta była bardzo ciekawa, bo pieniędzy faktycznie zaoferowali bardzo dużo. Nie dostałbym zgody na wyjazd.

A jak ocenia obecne stawki piłkarzy? - Komercjalizacja sportu poszła tak daleko, tak trzeba to nazwać, że za tym stoją wielkie firmy, korporacje, które widzą w tym swój biznes i świetną reklamę. Zmieniło się bardzo dużo w sporcie zawodowym, czy nawet olimpijskim. Ten sport stał się sportem wielkiego biznesu, ale czy to jest jedyna możliwa motywacja? Oczywiście ekonomia, „ustawienie” życia to ważna sprawa, ale czy czasem wyjście na najwyższe podium olimpijskie, wysłuchanie hymny nie jest też samo w sobie wielkim celem? - mówił Lubański. I dodawał: - Niech robią reklamy, ale niech pokażą na boisku, że są tymi, którzy będą zdobywać dla nas najwyższe cele.

Koleżeństwo na boisku i poza nim 

Podczas rozmowy wspominano zespół, a także trenera Kazimierza Górskiego, podkreślając, że koleżeństwo w drużynie musi być zarówno na boisku, jak i poza nim. - Bez Kazimierza Górskiego nie byłoby tylu medali. To był trener - ojciec. Interesował się nie tylko tym, czy zawodnik jest dobrze przygotowany pod względem fizyczny, technicznym itd. Bardzo często pytał o problemy dnia codziennego, życia: „Jak mogę ci pomóc?",  "Koledzy, musimy zrobić to i to”. To bardzo ważne, ta atmosfera wielkiej przyjaźni.

Zapytany o nadchodzący mecz polskiej drużyny z Estonią, mówił: - Kibicuję zespołowi narodowemu, Michał Probierz ma wielkie wyzwanie. Trzeba doprowadzić do tego, że ten zespół przejdzie pierwszą przeszkodę. Mam nadzieję, że polskie piłkarstwo będzie na Mistrzostwach Europy.

A młodym piłkarzom radził: - Najważniejszą rzeczą jest to, aby tę pasję w odpowiedni sposób skonsumować poprzez zajęcia, treningi i odpowiednie przygotowanie do zajęć. Nie załamywać się niepowodzeniami. Kontynuuj, co przed sobą postawiłeś.

Podczas spotkania nie zabrakło pytań z widowni, na której zasiadło wielu młodych piłkarzy m.in. zawodnicy Bugu Wyszków. Ulubiony mecz w karierze? Tu Włodzimierz Lubański stwierdził, że było ich zbyt wiele, by wybrać jeden. Czy piłkarze nie spędzają zbyt wiele czasu na pracy przed kamerami? - Niech oni robią reklamy, niech korzystają z tego, że są popularni, że są dobrymi sportowcami i niech dostarczają nam wszystkim satysfakcji z tego, że możemy oglądać reprezentację Polski, ale niech przy tym, co zdobywają poza boiskiem, pokażą na boisku - komentował.

A czy czuje się spełniony w karierze? - Zawsze chciałoby się czegoś więcej, to jest normalna sprawa. Jednak jak popatrzę na to, w jaki sposób potoczyła się moja kariera, to muszę powiedzieć, że jestem zadowolony z tego, co osiągnąłem.

••••••••••••

Spotkaniu towarzyszyły występy instrumentalno-wokalne uczennic I Liceum Ogólnokształcącego w Wyszkowie: Julii Janasz i Gabrieli Eljasz oraz Danuty Wachowskiej.

Flagę Olimpijską wprowadziły: Natalia Kujawa, Natalia Kalisz, Oliwia Lewandowska, Nadia Mielczarczyk, Maja Laskowska, Maja Skrzecz z ZS nr 1 w Wyszkowie, Wiktoria Ziółkowska, Alicja Szczesna z I LO w Wyszkowie. Replikę znicza olimpijskiego wniosły: Antonina Dąbrowska, Zofia Siwiera, Natalia Sobotka z I LO w Wyszkowie.

Aktualizacja: 12/03/2024 19:20
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Reklama

Wideo wdi24.pl




Reklama
Wróć do