
Minęło 80 lat od tragicznych wydarzeń w Gajówce - Mękaliny, gdzie z rąk niemieckich żołnierzy zginęło 9 osób w tym gajowy Antoni Pieńkos z rodziną i pracownicy gajówki. Mimo potężnego mrozu okoliczni mieszkańcy oraz samorządowcy licznie przybyli na uroczystości, by oddać hołd ofiarom z 1943 roku.
Leśniczówka Mękaliny była placówką AK, w której leśnicy ukrywali dokumenty, broń, amunicję. „Pośród Puszczy Białej akcja ta się działa, kiedy na pasterkę rodzina ruszała. Psy przeraźliwie ujadać zaczęły. Swoich karmicieli ostrzec nie zdołały” - to pierwsze wersy utworu autorstwa Julii Napiórkowskiej pt. „Mękaliny”, który to widnieje na jednej z dwóch nowych tablic, przypominających wydarzenia z 25 grudnia 1943 roku. Oddział Klubu HDK Legion Porębska Kropelka zrealizował ten projekt przy finansowemu wsparciu Fundacji Orlen, a ich odsłonięcie odbyło się 7 stycznia w trakcie uroczystości. 80 lat temu Niemcy najpierw otoczyli leśniczówkę, potem wtargnęli, poszukując broni, torturowali i ostatecznie dokonali okrutnej zbrodni.
W niedzielne niezwykle mroźne popołudnie w hołdzie bohaterom najpierw odbył się marsz pamięci. Leśnymi ścieżkami ruszyli mieszkańcy z Knurowca, Udrzynka i Budykrza. Z kolei harcerze WDH „Baszta” przywędrowali aż z Trzcianki. Wszyscy spotkali się tuż przed godziną 14 na uroczystościach, które rozpoczęła msza święta polowa.
- Ta ziemia była przesiąknięta krwią. Na tej ziemi niewinnie oddano życie za naszą ojczyznę, Polskę, polskość. Za naszą teraźniejszość i przyszłość - mówił ks. Wojciech Porowski, wikariusz z parafii św. Barbary w Porębie.
- Dramat II wojny światowej nie jest tylko doświadczeniem zapisanym na podręcznikowych kartkach. Jest przede wszystkim przestrogą dla przyszłych pokoleń. Naszym obowiązkiem jest pielęgnować ślady przeszłości i zachować w pamięci wydarzenia i ludzi z tamtych dni - podkreślała Renata Jechna, dyrektor Szkoły Podstawowej im. Bohaterów Leśnej Placówki AK „Mrowisko” w Knurowcu, witając również przybyłych mieszańców, władze samorządowe, kościelne, leśne, wojskowe i jedynego żyjącego świadka tamtych czasów, obecnie cenionego profesora - Andrzeja Kukwę, który wtedy, w 1943 roku, miał zaledwie 2,5 roku.
- Mój ojciec był krawcem w Piotrkowie Trybunalskim. W czasie wojny był w Armii Poznań, a mama z Piotrkowa przyszła do leśniczówki. Wtedy poroniła, jestem drugim dzieckiem. Mój dziadek uczestniczył w wojnie rosyjsko - japońskiej, wyjechał później do Ameryki. Ojczyzna go zmobilizowała. Przyjechał do Polski w błękitnym mundurze. Wtedy nie wiedziałem, co to znaczy. Później się dowiedziałem, że przyjechał, żeby Polskę odzyskiwać. Jestem ogromnie wzruszony, że był do końca. Strasznie mi miło z tego powodu, że jestem jakimś też fragmentem dziadka i uważam, że to znakomicie być Polakiem - mówił profesor.
Aby podkreślić wagę tych tragicznych wydarzeń, samorząd gminy Brańszczyk postanowił uhonorować profesora medalem za zasługi, by podziękować za jego wkład w życie lokalnej społeczności. - By docenić fakt, że jest Pan z nami i świadczy o naszej historii. O miejscu, które jest naszym lokalnym skarbem i nauką dla nas wszystkich - podkreślała w imieniu wójta gminy Brańszczyk, Beata Wójcik, sekretarz gminy.
Za ogromne wsparcie we wszelkich patriotycznych działaniach podobny medal otrzymali również Piłsudczycy z Okręgu Nadbużańskiego w Wyszkowie.
Organizatorzy uroczystości, zgromadzona społeczność, przedstawiciele służb, harcerze i młodzież szkolna dokonali uroczystego złożenia kwiatów. Na zakończenie z piosenką wystąpiły uczennice ze szkoły w Knurowcu, a o rozgrzewające pyszności zadbało Koło Gospodyń Wiejskich „Kolorowe Babeczki” z Udrzynka.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie