Reklama

 Przez dwie godziny testowaliśmy lodowisko Mrówki. I trochę się zmartwiliśmy

Redakcja wdi24
15/12/2023 16:18

"Hu hu ha, nasza zima zła!" - brzmią słowa znanej piosenki. Czy się z nimi zgadzamy? Zdecydowanie nie! Mroźnie dni i góry śniegu mogą dać mnóstwo frajdy zarówno małym, jak i dużym. Kto nie zaliczył już najwyższej górki w okolicy? Nie spacerował po naszych pięknych lasach otulonych pięknym puchem? A może wybrał zabawę na lodowisku? Jazda na łyżwach to fantastyczna i zdrowa, dla ciała i ducha, rozrywka dla całej rodziny. Pod warunkiem, że bezpieczna.

Skorzystaliśmy z oferty jedynego lodowiska w Wyszkowie, by przede wszystkim miło spędzić niedzielę. Podobnie zresztą do wielu wyszkowian, którzy chętnie w ubiegły weekend wybrali ten rodzaj aktywności. Żadni z nas wirtuozi jazdy na łyżwach, ale musimy przyznać, że obiekt jest bardzo atrakcyjny, a zabawa była przednia. Ale…

Już na wejściu dało się zauważyć, że ludzi jest naprawdę sporo - w każdym wieku i o różnych umiejętnościach radzenia sobie na lodzie. Na szczęście obiekt jest wyposażony w jeździki do nauki jazdy dla najmłodszych. Dwoje pracowników (kasa i wydawanie łyżew) miało pełne ręce roboty - co chwile tworzyła się kolejka chętnych do zabawy na lodzie. Zabawy, którą - co warto podkreślić - dodatkowo uprzyjemnia energetyczna muzyka. Jednak w przerwach na złapanie oddechu naszą i paru uczestników uwagę przykuło kilka istotnych kwestii.

Czy to bezpieczne?

W weekendy niezależnie od pory dnia jest spory ruch. Wśród obsługi są dwie osoby: na kasie i wydające łyżwy. Jednak na samym obiekcie lodowiska nie ma nikogo, kto by pilnował porządku i dbał o bezpieczeństwo w trakcie zabawy - nie tylko doglądając jego płyty w wolnej chwili, a w sposób ciągły.

W trakcie naszej wizyty na prośbę kilku uczestników zabawy zwróciliśmy się do obsługi, by zakomunikowała zmianę kierunku ruchu, która na ogół powinna następować po upływie 30 minut (niektóre lodowiska w Polsce montują strzałki świetlne i sygnał dźwiękowy, który ma o tym przypominać, ale wystarczy też, żeby pracownik pilnujący bezpieczeństwa wydał taki komunikat). Po wydłużonym o kilkanaście minut czasie i naszej prośbie taka informacja padła i potem już pojawiała się regularnie. Z tym że zajmują się tym te same osoby, co obsługą wejścia - bez możliwości stałego widoku na płytę i które cały czas przyjmują kolejne fale amatorów łyżwiarstwa.

Warto zauważyć, że na płycie lodowiska mamy cały przekrój społeczeństwa: od kilkulatków przez nastolatków do seniorów z różnymi umiejętnościami, którzy nie zawsze stosują się do powszechnych zasad bezpieczeństwa. Jeżdżą pod prąd, slalomem, czy zbyt szybko między małymi dziećmi lub zachowują się w sposób, nazwijmy to „nadekspresyjny”, który mógłby wskazywać albo na zupełny brak wyobraźni, albo spożycie „kilku procentów”.

Jest odpowiedź

- W ubiegłym roku, jak i teraz, co jakiś czas zmieniamy kierunek ruchu. Oczywiście, że my stojąc w weekendy, powinniśmy zwracać na to uwagę, tak jak i czasami na zachowania młodzieży, aczkolwiek to jest lodowisko. Na każdym stoku, czy lodowisku, dopóki nie ma bójki, nie możemy nikogo wyprosić - tłumaczy nam Aneta Włodkowska zastępca kierownika obiektu Mrówka w Wyszkowie.

Zapytaliśmy, czy w czasie nadchodzących ferii zimowych, kiedy zapewne natężenie ruchu będzie większe, zapewniona zostanie dodatkowa ochrona. Podobnie, jak ma to miejsce na innych obiektach masowych, sportowych, płatnych, np. na basenie, gdzie występuje ryzyko nie tylko nieszczęśliwego wypadku, ale też sytuacji, w której ktoś stwarza zagrożenie - celowo czy nieświadomie.

- My pilnujemy i odpowiadamy za bezpieczeństwo i porządek na lodowisku. Nie dodatkowa osoba, ale my jako dwie osoby. Czy tak, jak w weekendy, czasami trzy osoby - zapewniła zastępca kierownika sklepu.

Niestety przez dwie godziny naszej wizyty nie widzieliśmy, by ktoś z pracowników pojawił się na płycie czy zainterweniował. - My jesteśmy cały czas na obiekcie. Na pewno ktoś był. Sama osobiście byłam w niedzielę. Nie jest opuszczany budynek nawet na minutę. Nie jest zostawiony bez nadzoru - wyjaśnia Aneta Włodkowska.

Budynek nie jest. Ale kasy a lodowisko to dwa oddzielne pomieszczenia. Kiedy mama z kilkuletnią córką przez 10-15 minut jeździły pod prąd, wymijając slalomem tłum ludzi i tym samy stwarzając zagrożenie dla siebie i innych, nie pojawił się nikt. W końcu sami podjęliśmy interwencję. Zastępca kierownika odpowiada: - Takie sytuacje się zdarzają i trzeba je nam od razu zgłaszać. Nie jesteśmy w stanie cały czas być na lodzie. Powiem szczerze, że zapytam kierownika, poruszę ten temat i na pewno jakoś to będzie rozegrane. Na pewno będzie bezpiecznie - zapewniła.

 







 

 

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Reklama

Wideo wdi24.pl




Reklama
Wróć do