Reklama

Walczą o dom kultury. Ich projekt jest sprzeczny z wizją burmistrza

Redakcja wdi24
21/02/2025 19:11

- Budynek mamy, ale nie nadaje się do użytku. Widzieliśmy się z panami burmistrzami, Płochockim i Eychlerem, oraz panią naczelnik Żanetą Kozak i oglądaliśmy go wspólnie. Wszyscy stwierdzili jednogłośnie: tylko do rozbiórki. Powstał plan, by na jego fundamentach zbudować nowy budynek – powiedziała komisji Kultury, Sportu i Przestrzeni Publicznej gminy Wyszków Anna Pszczółkowska, prezes Stowarzyszenia Aktywny Kamieńczyk. Wspierali ją członkowie stowarzyszenia, Piotr Słowikowski i Aneta Kostrzewa. Obecni byli także Mariola Lisiecka z KGW Kamieńczanki oraz przewodniczący Wspólnoty Gruntowej w Kamieńczyku, Marcin Giziewicz. Mieszkańcy chcieliby w miejscu starego budynku postawić nowy – roboczo nazwany Wiejskim Domem Kultury – który służyłby stowarzyszeniom, kołom i mieszkańcom. Problem w tym, że burmistrz ma inną wizję. Na gminnej działce widziałby raczej nowe muzeum, a dom kultury w innej lokalizacji – na terenie należącym do wspólnoty. Mieszkańcy jednak obstają przy swoim pomyśle i podkreślają: sami go zbudujemy. 

Czytaj też: Mieszkańcy Kamieńczyka chcą Domu Kultury. Burmistrz: Piłka jest po stronie Wspólnoty

Mieszkańcy: „Mamy duże poparcie”

Społeczność Kamieńczyka od dawna marzy o własnym domu kultury na działce, gdzie obecnie znajduje się stary, zrujnowany budynek dawnej Izby Pamięci Kardynała Wyszyńskiego. Miesiąc temu w tej sprawie odbyło się spotkanie z władzami – oględziny oraz rozmowy miały miejsce w prywatnym muzeum etnograficzno-historycznym pana Henryka Słowińskiego. –  Spotkanie było na prywatnym gruncie, bo nie mamy się gdzie spotykać – zaznaczyli mieszkańcy podczas posiedzenia komisji.

Burmistrz popiera pomysł świetlicy, ale sugeruje inną lokalizację – budynek po dawnym ośrodku zdrowia, który znajduje się tuż obok, również przy rynku, lecz należy do wspólnoty gruntowej. Działkę po dawnej Izbie Pamięci chciałby natomiast przeznaczyć na muzeum dla zbiorów pana Słowińskiego.

– Zebraliśmy około 300 podpisów za naszym pomysłem, to większość dorosłych mieszkańców Kamieńczyka. Mamy duże poparcie. Brakuje nam miejsca do integracji – podkreślili mieszkańcy.

„Nie mamy gdzie się podziać”

Stowarzyszenie Aktywny Kamieńczyk, mimo że stosunkowo młode, działa bardzo prężnie – organizuje turnieje piłkarskie, warsztaty, fitness, wspólne wyjazdy.

– Nie mamy gdzie się podziać, w remizie jest za zimno, żeby zapraszać dzieci – argumentowali.

Radny Bogdan Osik zaproponował docieplenie budynku OSP.

–  Cała remiza wymaga generalnego remontu i termomodernizacji – zaznaczył Piotr Słowikowski, który jest także strażakiem ochotnikiem w Kamieńczyku.

Mieszkańcy podkreślają, że chcą wziąć sprawy w swoje ręce. - Jesteśmy za tym, by gmina pomogła nam w planach i utrzymaniu, ale my sami wybudujemy budynek. Oczywiście nadzór po stronie gminy, utrzymanie także, ale my go wzniesiemy własnymi siłami i będziemy partycypować w kosztach utrzymania – deklarowała Mariola Lisiecka.

„Chcemy mieć miejsce spotkań i integracji”

– Kamieńczyk jest specyficzny… Większość mieszkańców to roczniki poniżej 1960., a potem dopiero roczniki lat 80. i 90. Wiele osób przyjechało niedawno – zwróciła uwagę Mariola Lisiecka. – Ale wszystkim nam nie jest dobrze, jak jest teraz. Chciałabym upiec ciasto, zrobić pierogi – nie u siebie, tylko w miejscu otwartym dla wszystkich, jeśli mówimy o wydarzeniach.

Mieszkańcy podkreślają także turystyczne walory Kamieńczyka. – Można zrobić muzeum i miejsce pamięci Kardynała i osobne wejście - świetlicę, gdzie zaprosimy ludzi na herbatę czy kawę, np. turystów spływających kajakami – sugerowali.

Problemem jest jednak mała powierzchnia gminnej działki, a jednak najprostsze rozwiązanie to budowa na obecnych fundamentach. - Zbiory pana Henryka są bardzo cenne. Ale to nie tylko jego kolekcja – mieszkańcy również dokładali się, by ją wzbogacić. Może dałoby się to połączyć i pogodzić? – zastanawiała się Anna Pszczółkowska.

We wspólnocie może nie być zgody 

Przewodniczący wspólnoty podkreślił, że z kolei ich budynek również nie nadaje się do adaptacji i wymaga rozbiórki, co wiąże się z kosztami.

– Jesteśmy w przededniu zebrania walnego. Chcemy stworzyć budynek służący wspólnocie, ale nasza działka ma ograniczenia – jest na spadku i możemy go wydłużyć maksymalnie o 10 metrów, jeśli uzyskamy pozwolenie. Nie jest wpisany do rejestru zabytków, ale cały obszar podlega opinii konserwatora. Korzystamy też z remizy, ale zależy nam na obiekcie, który pomieściłby członków wspólnoty na zebrania oraz udostępniał przestrzeń dla stowarzyszenia. Chcemy, by był samowystarczalny – możemy częściowo sfinansować budowę, ale nasze środki nie są stałe, dlatego obiekt musi się samofinansować – wyjaśnił przewodniczący, zaznaczając, że w samej wspólnocie może nie być zgody na projekt domu kultury w ich budynku.

– Mogę mówić tylko za siebie, nie za 153 członków, ale z docierających do mnie informacji wynika, że nie zgodzą się na koncepcję burmistrza, byśmy przejęli to na siebie. Wspólnota nie ma środków na działalność kulturalno-społeczną. W przypadku wiejskiego ośrodka gminnego inaczej można organizować wydarzenia i pozyskiwać finansowanie. Poza tym obecny burmistrz kiedyś odejdzie, a sytuacja może się zmienić – zauważył.

–  Podobnie jak z obecnym zarządem wspólnoty. Teraz wspólpracuje się super, dogadujemy się w każdym temacie, ale nie wiadomo, co będzie za moment. Za parę lat mogą powiedzieć nam „sio”  – mówił Piotr Słowikowski. 

Radny Karłowicz zwrócił też uwagę, że gmina może mieć problem z finansowaniem inwestycji na cudzym terenie. - Musielibyśmy to skonsultować z prawnikami. Obecnie miałbym opory przed podejmowaniem decyzji o inwestowaniu w cudzy obiekt – powiedział.

Co dalej?

Karłowicz podkreślił, że wspólnota powinna zajmować się swoim majątkiem, a gmina swoim.

– Składacie gminie ofertę wybudowania obiektu, który będzie jej własnością. To ewenement nie tylko na skalę Wyszkowa, że ktoś przychodzi i chce wnieść tak duży wkład własny. Chcecie hojnie obdarować gminę – zaznaczył.

– Z mojej strony mogę zasugerować, aby dokładnie rozpisać, co możecie wykonać, przygotować wstępną kalkulację kosztów i określić wysokość wkładu. To ułatwi dalsze rozmowy – radził Karłowicz.

– Ciągle słyszeliśmy „nie” i „nie”, więc wzięliśmy sprawy w swoje ręce – skomentowali mieszkańcy.

– Wspólnota mogłaby wesprzeć jakimś materialem, budulcem - padło. 

Radna Justyna Tchórzewska przyznała wprost: – Ja jestem za. Gdyby to zależało tylko ode mnie, już bym się zgodziła.

Ostateczna decyzja jednak należy do burmistrza.  – My jesteśmy organem radnym, wykonawczym jest burmistrz. On ma tutaj wiodące zdanie. Łatwiej jest, kiedy to burmistrz przychodź z czymś do rady, ale to w wyniku procedur, nie chodzi o jakąś niechęć. My tu zobowiązań bez udziału burmistrza, jego akceptu, nie podejmujemy - przypomniał Karłowicz. 

Jeśli propozycja mieszkańców zostałaby zaakceptowana, gmina mogłaby uwzględnić tę inwestycję najwcześniej w przyszłorocznym budżecie.

 

 

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Reklama

Wideo wdi24.pl




Reklama
Wróć do