Reklama

Co dalej ze szkołami? Gmina mówi o finansowym paraliżu, nauczyciele – o warunkach nie do przyjęcia

Redakcja wdi24
15/07/2025 16:22

W roku szkolnym 2025/2026 szkoły podstawowe w Knurowcu, Nowych Budach i Turzynie będą nadal działać tak jak dotychczas. Próba przekazania ich stowarzyszeniu „Edukator” z Łomży zakończyła się fiaskiem. Gmina Brańszczyk informuje, że sytuacja finansowa staje się coraz bardziej dramatyczna – a widmo likwidacji placówek wisi nad samorządem jak nigdy dotąd.

Głos gminy: koszty, które rosną szybciej niż dochody

W najnowszym kwartalniku Urzędu Gminy Brańszczyk podkreślono, że wydatki na oświatę osiągnęły poziom, który może zagrozić dalszemu funkcjonowaniu całego samorządu. W 2024 roku koszty oświaty wyniosły ponad 23,8 mln zł, z czego subwencja państwowa pokryła tylko 13,4 mln. Różnicę – ponad 10,3 mln zł – pokryto z własnego budżetu gminy. W 2025 roku dopłata z budżetu do funkcjonowania szkół ma wynieść już ok. 13 mln zł.

Jak tłumaczy samorząd, głównym problemem jest bardzo mała liczba uczniów w najmniejszych szkołach, przy relatywnie dużej liczbie nauczycieli i pracowników administracji. W SP w Knurowcu pracuje 15 nauczycieli i 3 osoby obsługi, a uczy się tam zaledwie 32 uczniów. W Turzynie – 43 uczniów i 25 nauczycieli. Gmina wylicza, że koszt kształcenia jednego ucznia w tych szkołach sięga 50 tys. zł rocznie – podczas gdy w większym ZPO w Brańszczyku to tylko 18 tys. zł.

„Na jednego nauczyciela przypada czasem tylko 3 uczniów, a pensje nauczycieli nie zależą od liczby uczniów w klasie” – tłumaczy urząd. – „To prowadzi do sytuacji, w której subwencja państwowa nie wystarcza nawet na wynagrodzenia, a my nie jesteśmy w stanie dłużej tego systemu utrzymać”.

Próba ratunku – przekazanie szkół stowarzyszeniu

W 2024 roku Rada Gminy podjęła uchwały o przekazaniu trzech najmniejszych szkół do prowadzenia przez Społeczno-Oświatowe Stowarzyszenie „Edukator” z Łomży. Jak informuje urząd, wszyscy rodzice z obwodów tych szkół zadeklarowali w kwietniu br., że ich dzieci będą nadal uczęszczać do tych placówek – już pod nowym zarządem.

To miało uratować szkoły przed likwidacją, zapewnić dzieciom naukę na miejscu i odciążyć budżet gminy. Stowarzyszenie „Edukator” od 25 lat przejmuje małe wiejskie szkoły, które są zagrożone zamknięciem. W swoim piśmie odmownym podkreśla, że nigdy wcześniej nie spotkało się z sytuacją, by wszyscy nauczyciele i dyrektorzy solidarnie odmówili współpracy.

„Spotkaliśmy się ze środowiskiem, rozmawialiśmy z nauczycielami i rodzicami, ale już na początku maja otrzymaliśmy imienne oświadczenia od wszystkich zatrudnionych, że nie przyjmą zaproponowanych warunków pracy” – napisało stowarzyszenie. – „Bez kadry nie jesteśmy w stanie podjąć się prowadzenia szkół. Jako organizacja non-profit nie możemy proponować wynagrodzeń przekraczających dotacje. A wymagania środowiska były wyższe niż nasze możliwości”.

„Nie ma innego wyjścia”

Władze gminy przekonują, że wobec rosnących kosztów utrzymania, konieczna będzie restrukturyzacja sieci szkół – ograniczenie ich liczby do czterech. Obecna sytuacja, jak podkreślają urzędnicy, może prowadzić do konieczności rezygnacji z remontów dróg, kuchni w szkołach, inwestycji kanalizacyjnych czy zakupów dla OSP.

„Dalsze prowadzenie siedmiu szkół grozi paraliżem finansowym gminy” – czytamy w kwartalniku. – „Naszym obowiązkiem jest zapewnienie dobrej edukacji, ale w racjonalny sposób – w szkołach, które mogą funkcjonować efektywnie, a dzieci mogą do nich dojechać w 10–15 minut”.

 Kulisy odmowy

Póki co szkoły w przyszłym roku szkolnym w gminie Brańszczyk ruszają po staremu, ale warto podkreślić, że podobne widmo likwidacji mogą czekać inne regiony. Demografia to problem całego kraju. W małych powiatach robi się groźnie. W niektórych szkołach podstawowych, tam gdzie do niedawna były dwie, trzy klasy rocznika, będzie jedna zerówka, jedna klasa pierwsza. Kierunek wydaje się być oczywisty. Dane pokazują, że spadek liczby uczniów w wieku szkolnym, wynikający z niżu demograficznego, będzie miał znaczący wpływ na system edukacji w Polsce, prowadząc do łączenia klas, a nawet likwidacji szkół, zwłaszcza w mniejszych miejscowościach.

Gmina w swoim kwartalniku w wyjaśnieniach, prócz podpierania się własną trudną sytuacją finansową, odwołuje się do słów stowarzyszenia i zdaje się zrzucać całą winę z niedogadania się na nauczycieli i dyrektorów placówek – z niewiadomych oficjalnie przyczyn wszyscy solidarnie nagle odmówili współpracy. W kwartalniku nie ma też głosu nauczycieli. A przecież jakieś powody takiej decyzji musiały zaistnieć, skoro wcześniej walczyli oni wraz z rodzicami o przetrwanie placówek, a nawet próbowali wskrzesić lokalne stowarzyszenie, by móc przejąć i prowadzić jedną z nich.

Jak się dowiedzieliśmy nieoficjalnie, ostatecznie powodem wycofania się stowarzyszenia, jak i odmowy współpracy przez nauczycieli, były oczywiście kwestie finansowe. Kadra pedagogiczna miała otrzymać takie warunki, na które nie mogła się zgodzić. Mówiąc wprost – ich wynagrodzenia miały być niższe niż do tej pory. O ile? Tego nie udało nam się ustalić.

Najwyższymi kosztami w prowadzeniu małych szkół są właśnie wynagrodzenia dla nauczycieli. Stowarzyszenie nie mogło obniżyć zbyt wielu etatów – w jednej ze szkół z 14 etatów obniżyliby do 11, by w ogóle można było zrealizować podstawę programową. A to nie są aż takie oszczędności, na których utrzymaliby się za samą subwencję. Jak się dowiedzieliśmy, stowarzyszenie – przedstawiając takie warunki, jakie przedstawiło – i tak prawdopodobnie miałoby problem z finansowaniem samych etatów. A szkoła to nie tylko pensje – dochodzi jeszcze utrzymanie całego budynku.

– Nauczyciele przyznali, że za stawki, które zostały im przedstawione, nie podejmują się pracy – mówi nam osoba związana ze środowiskiem w gminie Brańszczyk.

Warto zwrócić uwagę, że stowarzyszenie twierdzi, iż to pierwszy taki przypadek w ich wieloletnim doświadczeniu, by wszyscy odmówili współpracy. Jednak do tej pory szkoły, które przejęli i prowadzą, to placówki na Podlasiu, Warmii, Mazurach, w Bieszczadach – znacznie oddalone od stolicy i mniej uprzemysłowione. Tam trudniej o zatrudnienie, co być może powodowało, że nauczyciele godzili się na proponowane warunki. U nas – jednogłośnie podjęli decyzję, że za mniejsze pieniądze pracować nie będą. Ci młodsi nauczyciele straciliby mniej, niż ci z większym doświadczeniem i wyższymi awansami zawodowymi – ale jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, zdecydowała solidarność. Ale kto dziś chciałby pracować za mniej?

Ostatnia gmina na polu minowym

Na terenie całego powiatu to gmina Brańszczyk ma najwięcej szkół wiejskich – uczniów zaś najwięcej nie ma. Większość gmin temat reorganizacji podjęła już wcześniej. W gminie Wyszków kilka lat temu np. zamknięto szkołę w Skuszewie. Dzieci z tej miejscowości, jak i z Kamieńczyka, Świniotopi, szkolnym autobusem są dowożone do SP nr 3 w Wyszkowie (Rybienko Leśne). Gmina Brańszczyk zdaje się najdłużej unikała tej decyzji – temat był odsuwany.

(Co ciekawe Gmina Brańszczyk ma też najwięcej jednostek OSP – Zabrodzie ma dwie, Wyszków cztery, Brańszczyk aż siedem aktywnych. To również generuje koszty. Powstają nowe remizy, zakupowane są auta. Czy coś się w tym zakresie zmieni? Na razie nic na to nie wskazuje).

Ponadto – jak informują mieszkańcy – w każdej ze wsi nawet połowa dzieci nie uczy się w lokalnej placówce, a rodzice dowożą je do szkół większych, w okolicznych miejscowościach. Liczba uczniów w trzech omawianych szkołach to obecnie od 30 do 45 osób. Choć np. w Turzynie w obwodzie figuruje 90 uczniów.

Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się również, że środowisko nauczycieli szkół w Knurowcu, Nowych Budach i Turzynie jeszcze w wakacje planuje w tej sprawie spotkanie w szerszym gronie – z zaproszeniem mediów – w celu przedstawienia swojej wersji wydarzeń. 

Prawda jest jednak taka: widmo likwidacji tych trzech szkół jest niemal pewne.

 

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Reklama

Wideo wdi24.pl




Reklama
Wróć do