Reklama

Wojna o edukację zdrowotną. Kosztem dzieci

Redakcja wdi24
26/08/2025 15:24

Rok szkolny 2025/2026 zbliża się wielkimi krokami. Nawet w powietrzu czuć już jesień. A wraz z tym chłodniejszym wietrzykiem idzie nowe – nie tylko ze względu na rozpoczęcie nauki w wyższych klasach, ale także w związku ze zmianami, jakie wprowadziło Ministerstwo Edukacji. To kolejne reformy i zapewne nie ostatnie. Tym razem chodzi o edukację zdrowotną, która od września zastąpi zajęcia z wychowania do życia w rodzinie. Przedmiot – niestety bądź stety, w zależności od punktu widzenia – jest nieobowiązkowy. Im bliżej rozpoczęcia roku szkolnego, tym głośniej w mediach słychać apele o wypisywanie dzieci z tych lekcji. Lokalne stanowisko w tej sprawie zajęła m.in. związana z PiS Joanna Bala. Podobnie jak inne osoby z kręgu Prawa i Sprawiedliwości, nawołuje ona w mediach społecznościowych do rezygnacji z edukacji zdrowotnej. Takie samo stanowisko prezentuje Episkopat. W kontrze do tych głosów występują psycholodzy, lekarze, a nawet Rzeczniczka Praw Dziecka, którzy – choć nie bez zastrzeżeń – popierają program ministerstwa. O opinię poprosiliśmy byłego naczelnika edukacji gminy Wyszków Sławomira Cieślaka, który przez 10 lat pracy angażował się w działania profilaktyczne wśród młodzieży. Głos zabrała również obecna naczelnik, Marta Wildangier-Ciuraj. W dyskusji publicznej pojawili się także znani eksperci, m.in. lekarz Dawid Ciemięga i psycholożka Dorota Zawadzka.

Episkopat, politycy a ministerstwo 

Ministerstwo Edukacji podkreśla, że nowy przedmiot ma być odpowiedzią na realne potrzeby młodzieży i nie ogranicza się do kwestii seksualności. Obejmuje zagadnienia związane z higieną, profilaktyką, zdrowym odżywianiem, aktywnością fizyczną, zdrowiem psychicznym i odpowiedzialnym podejściem do relacji międzyludzkich. W materiałach ministerialnych akcentuje się, że jego celem jest „wzmocnienie świadomości zdrowotnej uczniów” i „wyposażenie młodych ludzi w praktyczne umiejętności potrzebne w dorosłym życiu”.

Eksperci przypominają, że spór o edukację zdrowotną nie jest nowy – podobne kontrowersje towarzyszyły każdej próbie wprowadzenia w szkołach systematycznych treści z zakresu edukacji seksualnej. Krytycy, zwłaszcza część środowisk kościelnych i konserwatywnych, widzą w nich zagrożenie dla wychowania, mówiąc o „erotyzacji dzieci” czy „deprawacji młodzieży”. Zwolennicy odpowiadają, że demonizowanie edukacji utrudnia rzetelną rozmowę o bezpieczeństwie, zdrowiu i odpowiedzialności młodych ludzi.

Na temat edukacji zdrowotnej wypowiedziało się również Prezydium Konferencji Episkopatu Polski, wydając list w sprawie nowego przedmiotu, który od września 2025 roku zastąpi zajęcia „Wychowanie do życia w rodzinie”. Hierarchowie w ostrych słowach sprzeciwili się tej zmianie, twierdząc, że „zagraża ona prawidłowemu rozwojowi dziecka” i apelując do rodziców o nieposyłanie dzieci na lekcje.

„Nie wolno Wam zgodzić się na systemową deprawację Waszych dzieci, która ma być prowadzona pod pretekstem tzw. edukacji zdrowotnej. W trosce o wychowanie i zbawienie apelujemy, abyście nie wyrażali zgody na udział Waszych dzieci w tych demoralizujących zajęciach” – napisali autorzy listu, wśród nich abp Tadeusz Wojda i abp Józef Kupny.

W dokumencie hierarchowie ostrzegają przed „genderową koncepcją płci” i „oderwaniem seksualności od małżeństwa”. Podkreślają, że edukacja zdrowotna – w ich ocenie – „łamie polskie prawo” i „niszczy fundamenty wychowania”. Apel Episkopatu spotkał się z natychmiastowym poparciem byłego ministra edukacji Przemysława Czarnka, który w mediach społecznościowych napisał: „Mocny i zdecydowany głos Episkopatu. Brawo!”.

 „Obawy o ideologizację” 

W podobnym tonie wypowiedziała się lokalna działaczka PiS, była radna sejmiku mazowieckiego, Joanna Bala. Na swoim profilu na Facebooku napisała: „Uwaga Rodzice! Do 25 września możecie wypisać swoje dziecko z przedmiotu ‘Edukacja zdrowotna’, wrzuconego do szkół przez minister Nowacką. Oto gotowe pismo! Zachęcam do udostępniania, niech jak najwięcej Rodziców to zobaczy i zdecyduje”.

Jej wpis zebrał wiele komentarzy, niekiedy skrajnych. Były głosy poparcia, ale niektórzy pytali, co takiego złego widzi w edukacji zdrowotnej. Zapytaliśmy i Joanna Bala odpowiedziała szerzej:

– Mam poważne wątpliwości co do nowego przedmiotu Edukacja Zdrowotna. Z jednej strony sama idea dbania o zdrowie, profilaktyki i wiedzy na temat stylu życia jest cenna i potrzebna. Z drugiej jednak, obawiam się, że w praktyce przedmiot ten może stać się narzędziem do przekazywania treści ideologicznych zamiast rzetelnej wiedzy medycznej. Już teraz widać w różnych materiałach edukacyjnych próby wprowadzania treści światopoglądowych pod przykrywką troski o zdrowie, co budzi słuszne pytanie: czy szkoła powinna wychowywać w duchu jednej opcji ideologicznej? Dlatego właśnie pojawia się hasztag "stop lewicowej indoktrynacji". Zamiast neutralnej, opartej na nauce edukacji o zdrowiu fizycznym i psychicznym, istnieje ryzyko, że uczniowie będą otrzymywać jednostronny przekaz na temat np. ról społecznych, seksualności czy modelu rodziny. Rodzice mają prawo oczekiwać, że szkoła skupi się na faktach i profilaktyce zdrowotnej, a nie na promowaniu ideologii, z którą część społeczeństwa się nie zgadza. Moje obawy wynikają więc z tego, że Edukacja Zdrowotna może stracić swój neutralny charakter i zostać wykorzystana jako narzędzie kształtowania postaw zgodnych z konkretną wizją polityczno-światopoglądową, a nie jako rzetelna wiedza wspierająca młodych ludzi w dbaniu o swoje zdrowie – podsumowała.

Dwa  światy 

Obaw dotyczących edukacji zdrowotnej jest wiele – głównie w obszarze seksualności i tzw. seksualizacji. Głos w tej sprawie zabrała znana psycholożka Dorota Zawadzka:

„Rzetelna edukacja seksualna a seksualizacja – z perspektywy specjalisty to rozróżnienie jest kluczowe, bo choć oba pojęcia bywają mylone, odnoszą się do zjawisk stojących na przeciwległych biegunach. Rzetelna edukacja seksualna:

– opiera się na wiedzy naukowej i dostosowaniu treści do wieku i rozwoju dziecka,

– wspiera rozwój emocjonalny, relacyjny, społeczny i zdrowotny,

– uczy szacunku do własnego ciała i wyborów innych,

– daje narzędzia do podejmowania świadomych decyzji, chroni przed ryzykownymi zachowaniami i przemocą seksualną,

– rozwija odpowiedzialność i troskę o dobrostan.

Seksualizacja natomiast:

– polega na przedwczesnym, nieadekwatnym do wieku wprowadzaniu treści o charakterze seksualnym,

– redukuje wartość osoby do atrakcyjności i funkcji seksualnych,

– sprzyja traktowaniu siebie i innych w sposób przedmiotowy,

– prowadzi do zaburzeń obrazu ciała, obniżenia poczucia własnej wartości i presji dostosowania się do nierealistycznych wzorców.

Można więc powiedzieć, że edukacja seksualna wzmacnia rozwój, chroni i wspiera, a seksualizacja zubaża, uprzedmiotawia i naraża na ryzyko. Dlatego tak ważne jest, by rzetelna edukacja była obecna w życiu dzieci i młodzieży – to właśnie ona stanowi najlepszą profilaktykę wobec negatywnych skutków seksualizacji. A wszystkich, którzy uważają, że standardy WHO zagrażają dzieciom, odsyłam do naukowych opracowań w tej sprawie” – napisała w mediach społecznościowych.

Nieco ostrzej sprawę skomentował lekarz Dawid Ciemięga: „Zgadzam się z Posłem Bielanem, edukacja zdrowotna to deprawacja dzieci i deprawacja Polaków. Nikomu to nie jest potrzebne. Proszę wypisać dzieci z edukacji zdrowotnej i zapisać tylko na religię. We don’t need no education!” – napisał ironicznie.

Do wpisu dodał materiał zdjęciowy z mediów społecznościowych, pokazujący, jak ludzie – ryzykując zdrowiem swoim i swoich dzieci – ulegają mitom i zabobonom, a brak elementarnej wiedzy zdrowotnej bywa wręcz porażający. [Poniżej dalsza cześć artykułu.]

„Trzeba uwierzyć w naszą młodzież”

Rzeczniczka Praw Dziecka Monika Horna-Cieślak generalnie popiera wprowadzenie edukacji zdrowotnej, ale zwraca uwagę na konieczność odpowiedniego przygotowania nauczycieli i zapewnienia, by lekcje nie były dla uczniów zbyt obciążające. Apelowała o uwzględnienie w programie nauczania elementów dotyczących m.in. negatywnych skutków spożywania alkoholu w ciąży (FASD). Rzeczniczka widzi potrzebę takiego przedmiotu, aby wyposażyć uczniów w wiedzę i umiejętności dotyczące zdrowia fizycznego, psychicznego, seksualnego i społecznego, wskazując przy tym na praktyki z innych krajów, gdzie takie nauczanie jest powszechne. Proponowała jednak rozważenie wprowadzenia przedmiotu od roku szkolnego 2026/2027, by nauczyciele zdążyli się odpowiednio przygotować do prowadzenia zajęć.

A jak sprawę komentują ci, którzy w samorządzie trzymają pieczę nad edukacją naszych dzieci?

Były naczelnik edukacji w gminie Wyszków, Sławomir Cieślak, mówi nam: – Niestety każda nowa społeczna kwestia dzieli Polaków na dwa obozy – jak ktoś jest za, to druga połowa musi być przeciw. Promocja zdrowia, profilaktyka prozdrowotna i od uzależnień często jest traktowana w samorządach jako temat marginalny. W/g mnie mądre i przemyślane działania są w tym zakresie niezbędne i konieczne. Przykładem jest program WiP, który wraz z panią Anetą Sawicką wdrażaliśmy w gminie Wyszków. Trzeba uwierzyć w naszą młodzież, która czeka, żeby traktować ją poważnie i po partnersku. Sumarycznie takie programy, również w zakresie zdrowia i profilaktyki, są potrzebne, ale muszą być bardzo odpowiedzialnie skonstruowane – podkreślił.

Z kolei Marta Wildangier-Ciuraj, obecna naczelnik edukacji i spraw społecznych, odpowiedziała krótko: – Ta sprawa jest już na tyle upolityczniona, że nie będę obszernie się wypowiadać na ten temat. Każdy ma swoje sumienie, ja tylko bym zachęcała rodziców, żeby sami zapoznali się z pełnym programem przedmiotu i wtedy podjęli decyzję. 

Zaklinanie rzeczywistości, czy realne potrzeby? 

Temat budzi skrajne emocje i liczne kontrowersje. Momentami wygląda to tak, jakby przeciwnicy edukacji zdrowotnej od lat zaklinali rzeczywistość. Według nich światopogląd dzieci powinien być kształtowany wyłącznie przez dom i – co najwyżej – religię, jakby młodzież nie miała kontaktu ze współczesnym światem, zarówno realnym, jak i wirtualnym. To trochę tak, jakby udawać, że nie istnieje homoseksualizm, że seks pojawia się dopiero po ślubie, a świat wciąż trwa w modelu sprzed dekad. A przecież rzeczywistość wygląda inaczej: coraz więcej jest rozwodów, związków pozamałżeńskich czy związków osób tej samej płci. Są i będą – niezależnie od tego, czy ktoś tego chce, czy nie. Tych zjawisk nie da się zamiatać pod dywan.

Co więcej, seksualność stanowi w programie przedmiotu tylko niewielki fragment. O wiele większe wyzwania stoją dziś przed młodzieżą w obszarze zdrowia psychicznego i fizycznego: uzależnienia od papierosów, gier komputerowych, internetu i mediów społecznościowych, a także problem hejtu, który nierzadko łączy się ze sferą intymności. To, co najtrudniejsze i najbardziej wrażliwe, bywa przez część społeczeństwa spychane na margines – jakby szkoła miała udawać, że problemy nie istnieją, a do tego wszystkie dzieci otrzymują pełną i rzetelną wiedzę od rodziców. Statystyki jednak mówią coś innego.

Żyjemy w epoce wiralowej dezinformacji, w której fake newsy rozprzestrzeniają się szybciej niż fakty. Są rodziny, w których brakuje podstawowej opieki – rodzice nie są w stanie zapewnić dziecku śniadania, a co dopiero rozróżniać suplement od leku. Nadal można spotkać pogląd, że antyperspirant szkodzi zdrowiu, a menstruacja pozostaje tematem tabu. W takich domach dzieci często nie mają żadnej szansy, by zdobyć podstawowe informacje dotyczące zdrowia, relacji czy życia intymnego. Często nie ma tam żadnych rozmów. 

Na łamach portalu Więź dr Maria Libura, tak diagnozuje współczesne zagrożenia: „Zniechęcająca do chemioterapii w chorobie nowotworowej instagramowa rolka naturopaty czyni szkody nie mniejsze niż hodowanie w XIX w. pełnego wszy kołtuna w strachu przed utratą wzroku. Boty odradzające obowiązkowe szczepienia sieją spustoszenie w realnym świecie, w efekcie grozi nam powrót niemal zapomnianych w naszej części globu chorób zakaźnych. […Jednak przyp. red.]  na poziomie politycznym zdecydowano się na komunikację nagłaśniającą włączenie edukacji seksualnej w zdrowotną. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Niektóre katolickie media sprowadziły tę drugą do ‘lekcji deprawacji’. Powstała nawet petycja wzywająca do ochrony dzieci przed tym zagrożeniem. Na naszych oczach rysuje się więc nowe pole walki ‘katotalibanu’ z ‘potworem gender’. I tak oto zlekceważenie kontekstu sporu politycznego i kulturowego (który potrafi w Polsce śmiertelnie skłócić ze sobą bliskich) kładzie na szalę powodzenie całego, bardzo potrzebnego przedsięwzięcia”.

 

 

Źródło: A.J.
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Reklama

Wideo wdi24.pl




Reklama
Wróć do