Reklama

Ekspert: Rosja może zlecić akty dywersji niewielkim kosztem. To są śmieszne kwoty 

Redakcja wdi24
20/11/2025 11:52

Eksplozja na torach i nagłe zatrzymanie pociągu z setkami pasażerów na trasie Warszawa–Lublin to wydarzenia, które wstrząsnęły opinią publiczną. Premier Donald Tusk nie pozostawia wątpliwości: mieliśmy do czynienia z bezprecedensowym aktem dywersji wymierzonym w bezpieczeństwo państwa. Choć sprawę badają służby i prokuratura, jedno jest pewne — zagrożenie było poważne. Jak ustalił Onet, po uszkodzonych torach z prędkością 150 km/h przejechał pociąg InterCity. — To cud, że ten skład nie wypadł z torów — mówi Onetowi informator związany z koleją. To właśnie maszynista zauważył anomalię i poinformował kontrolę ruchu. 

Dwa incydenty

Na trasie Warszawa - Lublin doszło do dwóch aktów dywersji. Podczas pierwszego z nich, w miejscowości Mika w powiecie garwolińskim, eksplozja ładunku wybuchowego zniszczyła tor kolejowy, co zdaniem premiera Donalda Tuska miało najprawdopodobniej doprowadzić do wysadzenia pociągu.

W innym miejscu, niedaleko stacji kolejowej Gołąb (powiat puławski, województwo lubelskie) w niedzielę, pociąg z 475 pasażerami musiał nagle hamować z powodu uszkodzonej linii kolejowej.

Szpiedzy jednorazowi: trudni do wykrycia, ale nie idealni 

Grzegorz Cieślak, ekspert profilaktyki i prewencji antyterrorystycznej z Uniwersytetu Civitas, w rozmowie z Onetem wskazuje, że za atakiem stoi Rosja. — Kierunek jest łatwy do ustalenia. Wystarczy zastosować prostą zasadę: kto korzysta. Tu mamy niemal pewność — podkreśla. 

Cieślak zwraca uwagę na tzw. szpiegów jednorazowych, którzy od lat funkcjonują w strukturach wywiadowczych. — To osoby, które "zużywają się" po jednej akcji. Są trudne do wykrycia, ale ich brak przeszkolenia często prowadzi do błędów, np. nieostrożnych komentarzy w mediach społecznościowych. To dla służb prawdziwa kopalnia informacji — tłumaczy ekspert. 

Dywersanci za śmieszne pieniądze 

Ekspert zwraca uwagę na niskie koszty, jakie ponosi Rosja, zlecając akty dywersji. — To są wręcz śmieszne kwoty, rzędu 2–3 tys. zł. Niestety, dla ludzi na skraju zapaści ekonomicznej to wystarczająca motywacja — mówi Cieślak. 

Dzięki mediom społecznościowym werbowanie stało się prostsze niż kiedykolwiek wcześniej. — Kiedyś wymagało to osobistego kontaktu, dziś wystarczy internet. Niestety, często werbuje się osoby zaburzone, zdesperowane, które nie zdają sobie sprawy z konsekwencji swoich działań — dodaje. 

Choć Rosjanom coraz trudniej werbować dywersantów w Polsce, mają oni, według eksperta, "spory lewar negocjacyjny" wobec Ukraińców. — Okupując część Ukrainy, mogą wywierać naciski na rodziny z tych terenów, zmuszając ich bliskich do współpracy. To trudna do zneutralizowania strategia — zauważa Cieślak. 

 Edukacja jako klucz do bezpieczeństwa 

Ekspert podkreśla, że Polska musi postawić na edukację, która uczuli młodych ludzi na ryzyka związane z działaniami dywersyjnymi. — Takie incydenty, jak ostatnie na kolei, nie są odosobnione. Musimy uświadamiać społeczeństwo, jakie konsekwencje czekają tych, którzy dadzą się zwerbować. W zakładach karnych osoby współpracujące z Rosjanami trafiają na czarną listę, co dodatkowo pogarsza ich sytuację — podsumowuje. 

 

 

Źródło: Onet / TVN24
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Reklama

Wideo wdi24.pl




Reklama
Wróć do