
W sobotę, 15 marca, Wyszków był kobiecą stolicą mocy, wsparcia i szczerości. Konferencja „Między nami kobietami” przyciągnęła dziesiątki uczestniczek, które przyszły, by zainspirować się, porozmawiać o tym, co trudne – i uwierzyć, że każda z nas zasługuje na więcej.
To wydarzenie, jak podkreślają organizatorki, było odpowiedzią na realne potrzeby współczesnych kobiet. Przeciążenie obowiązkami, samotność, przemoc, niska samoocena – to nie są odosobnione historie. Ale sobota pokazała coś jeszcze: że nie jesteśmy w tym same.
– Każda z nas jest wspaniała i wartościowa, bez względu na wiek, status społeczny czy doświadczenia – mówi Katarzyna Balewska, współorganizatorka wydarzenia.
Mocne tematy, szczere rozmowy
Na scenie pojawiły się ekspertki, które bez owijania w bawełnę mówiły o tym, co boli.
Dorota Cyma-Końska mówiła o trudnym temacie przemocy w rodzinie – mitach i stereotypach. Poruszała m.in. temat przemocy ekonomicznej, kiedy to kobiety nią dotknięte muszą mężowi czy partnerowi wykazywać dokładnie, ile wydają pieniędzy. To również częste ograniczanie dostępu do pieniędzy czy zabranianie kobiecie podjęcia pracy, do czego przemocowy partner często namawia. – Mówi np.: „Słuchaj, jesteś taką moją księżniczką, kocham cię, będę utrzymywał dom, na wszystko zarobię” – przytaczała prowadząca.
Nie zabrakło tematów przemocy cielesnej – gwałtu w małżeństwie.
– Niektóre kobiety myślą: „Skoro mu przyrzekałam, to muszę”. Ale są też tacy sprawcy, którzy mają bardzo wyuzdane poczucie tego, co kobieta musi. Jeżeli my się na to nie godzimy, nie chcemy tego – to również jest przekraczanie naszych granic, coś, co nas pozbawia godności. Wymuszanie współżycia i różnych jego form też jest nadużyciem i jest niedozwolone – mówiła.
Cyma-Końska zwróciła uwagę na kilka mitów. Jeden z nich głosi, że przemoc jest tylko wtedy, gdy są ślady.
– Otóż nie. Jest też przemoc psychiczna, bardzo dotkliwa, okaleczająca naszą duszę – podkreślała.
– Mit, który funkcjonuje w Wyszkowie, z którym się spotkałyśmy: „Przemoc to tajemnica rodzinna”, „Nikt nie powinien wtrącać się w prywatne sprawy rodziny”. Nawet gdy tworzyłyśmy to spotkanie, dochodziły do nas informacje: „Po co o tej przemocy rozmawiać? Najlepiej niech będzie tak, jak jest. Nie wyciągajmy trupa z szafy, nie wtrącajmy się”. Nie! Tego trupa z przemocą trzeba z szafy wywalić. Jeżeli tego nie zrobimy, to z nas będzie trup. Mamy wybór. A jeżeli słyszę, że ktoś woła o ratunek, to ja nie muszę tam iść sama, interweniować – czasem wystarczy zadzwonić. To racjonalne wtrącenie – apelowała.
– Wpaja się też kobietom, że nie można zmienić przeznaczenia, że to taki „nasz krzyż”. Nie ma czegoś takiego. Na przemoc nie ma żadnego usprawiedliwienia. Zrobił tak, bo tak chciał. Zawsze jest wybór – podkreślała. – Każda kobieta, która przychodzi po pomoc, przychodzi po MOC. A my, pomagając, tę moc jej dajemy.
Katarzyna Bralewska zachęcała do odkrywania swojego potencjału.
– Czy jesteśmy wierzące, czy nie, niezależnie od tego, w co wierzymy – stwórca, pan Bóg, wszechświat – jakkolwiek to nazwiemy, dał nam talenty. Mamy je – nie zakopujmy ich. Jeżeli je zostawimy w naszych szafach, szufladach, schowane – „bo po co one?” – to one nie mają mocy ani sprawczości. Każde dzielenie się mnoży i na pewno nie raz tego doświadczałyście – mówiła.
– Kobieta, która wie, jaka jest, wybiera siebie, kocha siebie taką, jaką jest – to największa moc. To my jesteśmy obdarowane darem życia. Cieszę się, że na tej sali jest wiele matek z córkami. To ważne, by podać dalej nie to, co my słyszałyśmy, ale szczerze powiedzieć swojej córce: „Kochanie, ty nic nie musisz. Rób tak, jak chcesz. Ja się chętnie czegoś od ciebie nauczę”.
Bralewska użyła metafory ogródka, by pokazać, jak ciężko kobietom wprowadzać zmiany.
– Z jednej strony podlewamy – nasze dzieci, z drugiej przystrzygamy – nasz partner, a ta nasza część zarasta chwastami. Nie zapominajmy o tej części. Podlejmy ją miłością, dobrymi słowami, czułością do siebie. Pilnujcie waszej części ogródka – apelowała.
Justyna Rogulska-Nowak mówiła o sile samoakceptacji, a gość specjalny – Tamara Gonzales Perea – opowiadała o pracy z rodem i uzdrawianiu kobiecych historii, które nierzadko dziedziczymy po przodkiniach.
"Dotrzeć do źródeł"
– Czasami w naszym życiu są blokady, których nie potrafimy zidentyfikować. Powtarzają się te same błędy, mówimy sobie: „Dlaczego znowu byłam taka ślepa?”, a i tak do tego wracamy. Często nasze historie to nie tylko to, jak zostałyśmy wychowane, jak nas zaprogramowała rodzina, społeczeństwo – jak pięknie mówi o tym psychologia – ale też historie, które dziedziczymy w genach – mówiła Tamara Gonzales Perea. – To zapis „kodu rodowego” naszych przodków: traum, chorób, sytuacji, a nawet braku pieniędzy. Chodzi o to, by dotrzeć do źródeł, po to, by to rozwiązać i uwolnić się od tego.
Dalej wyjaśniała: - Jeśli nie było sprzyjającego środowiska, nie było w dzieciństwie: „Tak, kochanie, boli, rozumiem”, tylko: „Ojoj, nic się nie stało” albo: „Oj tam, już”, to czego się uczymy? Że nasze czucie i emocje nie są mile widziane, więc je blokujemy. I potem przychodzi ta buntowniczka, ta czarna owca, która mówi: „Dosyć tego mam”, „Idę po swoje” – i to jest ta zmiana, często trudna dla rodziny i dla tej osoby. Ale ten moment transformacji tylko wtedy może się zadziać – podkreślała.
– A jak bardzo to się odbija na naszych dzieciach… – dodawała prowadząca Katarzyna Bralewska. – Trzeba najpierw zrozumieć, dlaczego np. mojej córce dzieje się „coś”. Korzystając z różnych form wsparcia, dowiedziałam się: nie patrz najpierw na dziecko, ten „palec” nie najpierw na córkę, tylko "trzy palce" na siebie.
Wzruszenia, świadectwa, magia siostrzeństwa
Podczas wydarzenia kobiety dzieliły się też osobistymi historiami przemocy, wychodzenia z traumy, odnajdywania siebie na nowo. To były mocne, prawdziwe opowieści – bez lukru, ale z nadzieją. W sali było czuć siostrzeństwo, zrozumienie i siłę wspólnoty.
Nie zabrakło również kultury i smaków. Wystąpiły Zuzanna Ginko i Barbara Kędzior, a lokalne kobiece biznesy prezentowały się w Galerii Hutnik. Przekąski od Kuchni Targowej oraz Koła Gospodyń Wiejskich „GulczeWianki” i „Nad Bugiem” smakowały równie dobrze, jak wyglądały. Całość odbyła się pod patronatem wiceburmistrz Alicji Staszkiewicz.
Na zakończenie, dzięki hojności sponsorów, odbyła się loteria z nagrodami.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie