
Na terenach ziemi wyszkowskiej miało miejsce wiele zdarzeń, które zaznaczyły się w czasie zrywów niepodległościowych, czy walk w obronie ojczyzny. Mieszkańcy nie zapominają o tych wydarzeniach i swoich bohaterach, organizując różnego rodzaju akcje. 30 stycznia w Deskurowie odbyła się uroczystość upamiętniająca powstanie styczniowe, którą zorganizowała Szkoła Podstawowa w Lucynowie we współpracy z gminą Wyszków i Związkiem Piłsudczyków RP Okręgu Nadbużańskiego w Wyszkowie oraz Kołem Gospodyń Wiejskich z Deskurowa.
„Marsz Powstańców” wyruszył spod szkoły w Lucynowie. Liczni goście, samorządowcy, nauczyciele, młodzież szkolna m.in. z Lucynowa, Leszczydoły Starego, SP nr 1, SP nr 3, wraz z harcerzami z ZHP „Rój Promienistych”, drużyną „Baszta”, seniorami z koła krajoznawczego „Białe Kruki” i grupą rekonstrukcyjną na czele, w nieco ponad pół godziny dotarli do celu - pod pomnik majora Bronisława Deskura. Na miejscu witała ich sołtys Danuta Napiórkowska wraz z dyrektor szkoły w Lucynowie, Urszulą Gałecką. - Od momentu trzeciego rozbioru polski nasz kraj zniknął z mapy Europy. Niewola trwała 123 lata. Była okresem dążenia do niepodległości, walki o polskość - przypominała dyrektor. - Przyszliśmy tu dzisiaj, w symbolicznym pochodzie powstańców, żeby oddać hołd poległym za naszą wolność. Pokazać młodemu pokoleniu jak należy pielęgnować tradycje polskie. Aby to, co najważniejsze w serce, czyli miłość do ojczyzny była wiecznie życia. To jest nasz patriotyczny obowiązek - mówiła.
Michał Depta, nauczyciel historii i współorganizator uroczystości, podkreślał: - Powstanie jest aktem desperacji. Desperacji w momencie, kiedy wyczerpano już wszelkie inne możliwości odzyskania utraconej państwowości. Powstańcy, którzy ruszali do walki, kładąc często ofiarę z własnego życia, nie chcieli być bohaterami. Oni czuli, że muszą po prostu wypełnić swój patriotyczny obowiązek - przypominał.
W pierwszych dniach powstania w całym kraju do boju ruszyło około 7340 słabo uzbrojonych i niewyszkolonych patriotów, przeciwko sobie mając ponad stutysięczną armię imperium rosyjskiego, której szeregi wciąż rosły. Stąd też jedyną, dającą mgliste szanse powodzenia metodą walki, były działania partyzanckie, co sprawiało, iż powstanie charakteryzowało się setkami większych i mniejszych bitew i potyczek. Wiele spośród nich rozgrywało się w rejonie ziemi wyszkowskiej.
- To nie było przypadkowe. Okoliczne, puszczańskie tereny zamieszkiwała wolna, waleczna i gotowa do poświęceń dla ojczyzny ludność kurpiowska. Pierwsze plany strategiczne powstania zakładały zatem, aby w momencie wybuchu ciężar walk z zaborcą spoczął początkowo na dwóch tzw. „armiach straceńców”, z których jedna stworzona być miała właśnie w widłach Bugu i Narwi, a więc m.in. w okolicach Wyszkowa. Choć ostatecznie plan ten nie został zrealizowany, pokazuje to, jak ważne dla powodzenia powstania były nasze najbliższe okolice - opowiadał Michał Depta.
Przez nasze tereny przebiegała ważna linia kolejowa, łącząca Warszawę z imperium rosyjskim. Okoliczna ludność zapewniała dużą bazę rekrutacyjną, zaś gęste lasy puszcz Białej i Kamienieckiej dawały osłonę i schronienie.
- Mieszkańcy tutejszych wsi i miasteczek ofiarnie nieśli pomoc medyczną i zaopatrzenie, na co są dowody w źródłach z tego okresu. W walce z zaborcą lokalne partie powstańcze odnosiły wiele sukcesów jak pod Przetyczą, Stokiem czy Nagoszewem. Sami powstańcy na fali tych zwycięstw mówili: „Nie kryliśmy się po lasach, czekając, rychło nas rozbiją, lecz sami występowaliśmy zaczepnie, zawsze prawie z powodzeniem znosząc mniejsze oddziałki rosyjskie”. Optymizm ten przyćmiły jednak klęski, których nie można było uniknąć w obliczu tak przytłaczającej przewagi nieprzyjaciela. Pod Kietlanką, Łączką, Rząśnikiem i Porządziem ponieśliśmy porażki, tracąc wybitnych dowódców. Trudno z perspektywy czasu oceniać błędy, które popełnili. Wielu z nich nie było zawodowymi żołnierzami, lecz patriotami, którzy w owym akcie desperacji chwycili za broń, pociągając swoim zapałem innych - tłumaczył współorganizator.
Ich poświęcenie jednak nie poszło na marne. Bo chociaż powstanie upadło, stanowiło symbol dla kolejnego pokolenia polskiej młodzieży. - Upamiętniony tutaj powstaniec styczniowy, major Bronisław Deskur, odnosząc się do tych tragicznych czasów, napisał przesłanie skierowane wprost do nas tu zgromadzonych: „Każde pokolenie służyło jak mogło sprawie ojczystej. Na Was spada ten sam obowiązek nie opuszczać żadnej okazji do służby dla Ojczyzny”. Dziś szczęśliwie nie musimy okazywać swego patriotyzmu z bronią w ręku. Patriotyzm zmienił swoje oblicze i unowocześnił się, zgodnie z potrzebami ojczyzny. Dziś młody patriota to człowiek aktywny, przedsiębiorczy, rzetelnie wypełniający swoje obowiązki w szkole lub w pracy. To człowiek, podejmujący działania na rzecz społeczności szkolnej czy lokalnej, który ciesząc się swą wolnością, docenia poświęcenie przeszłych pokoleń. Bądźcie więc tymi nowoczesnymi patriotami - spuentował Michał Depta.
- Powstanie styczniowe to nie legenda, to fakt, który miał ogromny wpływ na dzisiejszą teraźniejszość, na nasze poczucie tożsamości - podkreślał Sylwester Raniszewki, prezes Związku Piłsudczyków Okręgu Nadbużańskiego w Wyszkowie. - To na tej ziemi, w Puszczy Białej i Kamienieckiej padły te słowa „Polska mowa, Polska wiara, przetrwa nie jednego cara”. Czasami się nas pytają: dlaczego wy tak to często powtarzacie? Dlatego, że to dało nam siłę do przetrwania - dodawał.
Głos zabrał także wicestarosta Leszek Marszał, który nawiązał do postaci samego Bronisława Deskura, jako osoby, która wyprzedzała swoją epokę. - Mieszkańcom ofiarował 18 hektarów ziemi. Był kompletnym przeciwnikiem pańszczyzny - przypomniał. - Jestem dumny, że dziś tyle mieszkańców i młodzieży tu się zebrało i wspólnie możemy upamiętniać te wydarzenia zarówno powstania styczniowego, jak i wybitnego patrioty.
Na zakończenie wszyscy mogli poczuć klimat żołnierskiego obozu tamtych czasów i spróbować tradycyjnych potraw.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie