
Trwająca właśnie kadencja samorządowa w powiecie wyszkowskim nie należy do spokojnych. Zmiana koalicji, zmiana starosty, wreszcie – trzecia już zmiana przewodniczącego rady. Jak to Pani zdaniem wpływa na rozwój i sprawy powiatu?
Kadencja samorządu trwa pięć lat. Zmiana sama w sobie nie jest czymś nadzwyczajnym. Po prostu bywa tak, że pewne rozwiązania się nie sprawdzają i trzeba szukać nowych, lepszych. Także tych personalnych i koalicyjnych. Przez ostatnie miesiące w zarządzaniu powiatem nastąpił pewien paraliż. Dotychczasowi koalicjanci mieli zbyt rozbieżne opinie na temat podstawowych spraw.
Musimy zawsze zdawać sobie sprawę, że nikt nie jest przyspawany do stołka. Czasem odświeżenie kadrowe wychodzi wszystkim na dobre. Osobiste ambicje powinny wtedy zejść na dalszy plan. W końcu wszyscy zostaliśmy wybrani przez mieszkańców i naszym zadaniem jest poszukiwanie rozwiązań dla wspólnoty samorządowej najlepszych.
Nowa przewodnicząca rady, nowy starosta – to także zmiana pokoleniowa w wyszkowskim samorządzie powiatowym. Czego po tym duecie mogą spodziewać się mieszkańcy? Zmiany priorytetów, planów, strategii – czy raczej kontynuacji?
Mam nadzieję, że nowe władze powiatu będą kontynuowały te projekty, które okazały się dobre i które realizowały władze poprzednie. Rozwój powiatu wyszkowskiego nie ma barw partyjnych czy politycznych. Powinien stanowić drogowskaz dla wszystkich radnych i samorządowców. Mieszkańcy mogą się spodziewać spokojnej, rozważnej, ale wytężonej pracy na rzecz naszej wspólnoty lokalnej.
Spraw do zrobienia jest aż nadto. Przed nami na przykład przebudowa i modernizacja wielu dróg, w tym bardzo ważny dla mnie odcinek drogi powiatowej od szkoły w Zabrodziu do skrzyżowania w Adelinie, z budową dwóch rond. Realizacja budowy hali sportowej w Wyszkowie – to też bardzo ambitne zadanie do dokończenia.
W pracy na rzecz powiatu potrzebni są ludzie wszystkich pokoleń. Z doświadczenia starszych samorządowców młodsi powinni czerpać garściami, a ci starsi powinni służyć im radą i sugestią.
Jaką przewodniczącą Rady Powiatu w Wyszkowie będzie Ewa Bartosiewicz? Jakie są najważniejsze zadania i wyzwania, jakie Pani przed sobą stawia na trochę ponad rok do zakończenia kadencji?
To jest zawsze trudny okres, bo zbliża się kampania wyborcza. Moją ambicją jest takie kierowanie pracami Rady Powiatu, które nie pozwoli na ich dezorganizację wskutek jakichś politycznych kampanii i chęci promowania się przez kogokolwiek. Mamy w tym zakresie przepisy, mamy określone ustawowo kompetencje szczebla powiatowego. Jako prawnik, adwokat, będę chciała, żeby wszystkie działania Rady Powiatu mieściły się w ustrojowych ramach, abyśmy nie tracili czasu na dwie rzeczy, których mieszkańcy powiatu mają dość: polityczne i partyjne manifesty i kłótnie niemające nic wspólnego z troską o dobro wspólne. Rada Powiatu to nie jakiś Hyde Park, tylko miejsce pracy i rozmowy o bardzo konkretnych sprawach i problemach. Na tym będę chciała się koncentrować.
Wierzy Pani, że w sprawach lokalnych możliwe są trwałe sojusze ponad partyjnymi podziałami? Czemu Pani zadaniem rozpadła się koalicja PiS i Wspólnoty Samorządowej, której była Pani częścią po wyborach w 2018 roku?
Jak już wspomniałam – moim zdaniem, dotychczasowa koalicja znalazła się w klinczu, bo różne filozofie działania w samorządzie nie były ze sobą do pogodzenia. Uważam jednak, że, zanim to nastąpiło, koalicja była w stanie zrealizować kilka projektów ważnych dla powiatu, na przykład budowa drogi powiatowej od węzła "Mostówka" na DK S-8 do działki nr ew. 10/1 położonej w miejscowości Mostówka, budowa drogi powiatowej na odcinku Wyszków – Rybno – Kręgi – Somianka, przebudowa drogi powiatowej na odcinku od wiaduktu Turzyn Zakręzie do skrzyżowania z ul. Chopina w Brańszczyku, przebudowa mostu w miejscowości Nowa Pecyna, Somianka – poprawa bezpieczeństwa komunikacyjnego, budowa drogi powiatowej ul. Daszyńskiego w Wyszkowie. To są tylko niektóre ważne inwestycje, a było ich więcej. Teraz przyszedł czas, by zrealizować pozostałe, które w dotychczasowej formule koalicyjnej okazały się niemożliwe do zrealizowania.
W sprawach lokalnych wszyscy powinni zostawiać swoje poglądy polityczne i legitymacje partyjne w domu. Od partyjnych kłótni jest Sejm i studia telewizyjne. My, samorządowcy, powinniśmy zajmować się czymś zupełnie innym. Jest czym.
Czy biorąc pod uwagę wszystko to, co wydarzyło się w ostatnim roku, polityczne drogi Pani i PiS rozeszły się definitywnie? Widzi Pani szansę na konstruktywną współpracę z radnymi klubu PiS?
Widzę możliwość współpracy w sprawach powiatu ze wszystkimi radnymi, również klubu PiS. Jest tam wiele wartościowych osób i znakomitych samorządowców. Jestem przekonana, że partyjne cele i dyrektywy będą dla nich mniej istotne od spraw najważniejszych dla mieszkańców naszego powiatu.
Wśród obserwatorów lokalnego życia politycznego krążą opowieści o wewnętrznych konfliktach w wyszkowskim PiS. Są tacy, którzy wręcz mówią o dwóch „PiS-ach” ostro ze sobą rywalizujących. Ile jest „wyszkowskich PiS-ów” i co łączy rywalizujące ze sobą osoby i grupy?
To pytanie do członków tej partii. Ja powiem tylko, że kłopotem tego ugrupowania jest to, że struktura podejmowania decyzji i umocowanie statutowych organów są mało czytelne. Ale to już problem wewnętrzny członków PiS.
Ta kadencja również dla Pani jest bardzo burzliwa politycznie, samorządowo i osobiście. Nie ulega wątpliwości, że wydarzenie związane z wizytą małżonki Prezydenta w Brańszczyku było początkiem ogromnych zawirowań i komplikacji, w wyniku których w Pani politycznym, samorządowym, ale pewnie też prywatnym życiu wiele spraw się zmieniło. Na pewne rzeczy inaczej patrzy się w kilka dni czy tygodni po zdarzeniu a inaczej w kilka miesięcy. Z perspektyw czasu jak to wszystko ocenia samorządowiec Ewa Bartosiewicz?
Nie było żadnego wydarzenia. Było całkowicie społeczne zaangażowanie mojego byłego męża w pomoc uchodźcom z Ukrainy, którzy znaleźli się na terenie naszego powiatu, w charakterze tłumacza. Z całą sprawą osobiście nie mam nic wspólnego, ale wszelkie próby niesienia bezinteresownej pomocy potrzebującym popieram. Z działalnością samorządową i sprawami powiatu nie ma to nic wspólnego. Podobnie jak z kwestiami mojego życia prywatnego.
Czy burza z piorunami jaka rozpętała się, w związku z opisanym wyżej wydarzeniami sprawiła, że inaczej dziś Pani patrzy na politykę? Czy walcząc z tą burzą, więcej było rozczarowań z postawy i zachowania politycznych i samorządowych partnerów, kolegów i przyjaciół czy były także pozytywne zaskoczenia?
Raz na zawsze chcę uciąć ten temat: nie mam sobie w tej sprawie kompletnie nic do zarzucenia i nie jestem od tego, by kogokolwiek osądzać, czy potępiać. I jeszcze jedno: zachowanie ogólnopolskich mediów i polityków stanowi kolejny przykład, że decyzja o nieangażowaniu się w krajową politykę, którą niegdyś podjęłam, była słuszna. Widziałam na własne oczy, jak niszczy się w niej bezwzględnie ludzi, choćby śp. Andrzeja Leppera, z którym współpracowałam wiele lat temu w Ministerstwie Rolnictwa.
Nie mam żadnych rozczarowań. Nie miałam i nie mam złudzeń co do tego, jak działają niektóre mechanizmy polityczno-medialne. Cała sytuacja pozwoliła mi jedynie na ocenę tego, kto potrafi myśleć własnym rozumem, a kto przysłowiowym telewizorem.
Rozmawiał Grzegorz Hubert Gerek
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie