
- wywiad z kandydatem na Burmistrza Wyszkowa Leszkiem Marszałem.
Start w wyborach samorządowych ma coś z rywalizacji sportowej?
Oczywiście. Motywacja, ciężka praca, konsekwencja, odporność na stres – i w sporcie i w rywalizacji wyborczej są kluczowe. Dodałbym jeszcze rywalizację fair play. Wygrywanie ma sens i daje mi satysfakcję wtedy, gdy jest po uczciwej i wyczerpującej walce, w której dajesz z siebie wszystko i nie lekceważysz przeciwnika.
W kim upatruje Pan swojego głównego rywala w walce o fotel burmistrza?
Każdego konkurenta traktuję z szacunkiem. Nie walczę z nikim w tych wyborach, zabiegam o zaufanie i głos mieszkańców. To oni decydują, od nich wszystko zależy. Burmistrzem się jest na kadencję, lub dwie. Człowiekiem całe życie. Nie chcę 8 kwietnia obudzić się z poczuciem, że komukolwiek wyrządziłem krzywdę czy przykrość.
To zapytam inaczej – co wyróżnia Pana spośród pozostałych kandydatów, którzy zadeklarowali start w wyborach burmistrza?
Konsekwentnie nie będę odnosić się do konkurentów. Ale odpowiem wskazując na swoje największe atuty. To, co mam do zaoferowania mieszkańcom, to wiedza i doświadczenie samorządowe. Jestem samorządowcem z przeszło piętnastoletnim stażem. Przeszedłem wszystkie stopnie awansu. Zaczynałem swoją samorządową pracę pod okiem doświadczonego burmistrza, Roberta Roguskiego w Kobyłce. Potem trafiłem do Urzędu Miejskiego w Wyszkowie i tu również przeszedłem drogę awansu wewnętrznego. Zanim zostałem wicestarostą wyszkowskim, kierowałem wydziałem promocji, kultury i sportu urzędu miejskiego. Zarządzałem dużymi projektami, w tym inwestycyjnymi, ogromnym budżetem, dużymi zespołami ludzkimi. Moja wiedza i doświadczenie samorządowe dają mi poczucie, że moje kompetencje są wystarczające, by móc prosić mieszkańców o zaufanie i powierzenie spraw miasta. Jestem typem zadaniowca, koncentruję się na celach, a nie na przeszkodach. Myślę, że kiedy moi znajomi mówią o mnie: pracoholik, to mają rację. Kiedy podejmuję jakieś wyzwanie, oddaję mu się całkowicie. I wiem, że anegdoty krążą o moim zaangażowaniu przy budowie powiatowej hali sportowej. Tak, to prawda, znam tam każdy szczegół i rzeczywiście, uczestniczyłem w każdym etapie tej inwestycji. Inwestycji z której jestem zresztą bardzo dumny.
Skoro Pan wspomniał o swoim pierwszym szefie, to zapytam o drugiego. Burmistrz Grzegorz Nowosielski zdecydował się nie ubiegać o reelekcję i otwarcie Pana poparł. Liczy Pan, że to poparcie pomoże w zwycięstwie?
Miałem szczęście do dobrych szefów i obaj burmistrzowie: Robert Roguski i Grzegorz Nowosielski mieli ogromny wpływ na moją zawodową drogę. Otrzymałem duży kredyt zaufania, możliwości rozwoju, samodzielności. Jestem im bardzo wdzięczny i z pewnością, jeśli uda mi się wygrać wybory, będę czerpać i ich doświadczeń i rad. Bez wątpienia poparcie burmistrza Nowosielskiego, lidera dużego środowiska i samorządowca zdobywającego ogromne poparcie w wyborach traktuję jak swój atut. Ale też wiem, że to ja, Leszek Marszał startuję w tych wyborach i to ja muszę zapracować na zaufanie dla siebie. Poparcie traktuję bardziej jako zobowiązanie. Otrzymałem poparcie Grzegorza Nowosielskiego, ale także lokalnych struktur PSL, Koalicji Obywatelskiej, Polski 2050 i Lewicy. Jestem kandydatem porozumienia i przyjmując poparcie czuję się w naturalny sposób zobowiązany do tego, by uwzględnić postulaty moich koalicjantów i reprezentować także ich programy i wartości. Wiem, że nie mogę ich zawieść.
Ma Pan swoje ulubione miejsce w Wyszkowie?
Tak, park miejski. Jest dla mnie symbolem wszystkiego, co ważne i bliskie mi w Wyszkowie. Historia i tożsamość, ławeczka Jerzego Różyckiego, do powstania której miałem przyjemność się przyczynić. W parku biegam, korzystam z obiektów sportowych. Park z widokiem na rzekę i piękną przyrodą, do której mam słabość. Miejsce fajnych koncertów i wydarzeń…długo by wymieniać. To miejsce z ogromnym potencjałem. Świetnie, że w ostatnich latach udało się pozyskać i zainwestować tam bardzo duże środki.
Zamierza Pan kontynuować tę politykę? W innych obszarach także planuje Pan politykę kontynuacji?
Tam, gdzie sprawy miasta idą w dobrym kierunku, niecelowe byłoby zmieniać sprawdzone rozwiązania. Ale oczywiście każdy jest trochę inny, ma swoją wrażliwość, osobowość i stąd będę chciał realizować równolegle moje własne pomysły, projekty. Moja wizja rozwoju nie odbiega dalece od tej dotychczas realizowanej, ale zawiera także nowe rozwiązania i strategie, jak choćby w obszarze współpracy z organizacjami pozarządowymi. Ponadto proszę zauważyć, jak dynamicznie zmienia się dziś nasza rzeczywistość: ciągle trzeba za tymi zmianami podążać, stawiać na innowacyjność, współpracę samorządową, korzystać z doświadczeń innych.
Wspomniał Pan o współpracy. Jeśli uda się Panu wygrać, z kim widzi Pan szansę na współpracę, także w perspektywie rady miejskiej?
Nie mam zwyczaju dzielić skóry na niedźwiedziu. Dopóki wyborcy nie zdecydowali, nie czuję się uprawiony do dzielenia stanowisk. Taką, jaką legitymację otrzymam od wyborców, w takim zakresie będę decydować. Mam nadzieję, że kandydatom na radnych z komitetów, które mnie poparły, uda się zdobyć większość w radzie. Będziemy na to ciężko pracować. Wybory są najlepszym przykładem tego, że to mieszkańcy mają największą władzę. I to oni 7 kwietnia zdecydują, kto jaką funkcję będzie pełnić. Natomiast dla mnie słowo samorząd jest synonimem słowa współpraca. W swojej dotychczasowej pracy samorządowej wielokrotnie udowadniałem, że umiem i chcę współpracować z wszystkimi środowiskami niezależnie od tego, czy podzielam ich poglądy i pomysły, czy nie.
Pytałem o ulubione miejsce w Wyszkowie, zapytam więc jeszcze o Pana związek z miastem – w przestrzeni publicznej pojawiały się dyskusje, czy jest pan wyszkowianinem, czy nie…
Urodziłem się w Wyszkowie i mieszkam tu od czternastu lat. To jest moje miasto, tu jest mój dom, tutaj pracuję, tutaj pozostanę. Wyszków lubię i traktuję jak swoje miejsce na ziemi. Jestem wyszkowianinem i czuję się wyszkowianinem. Ale też mam poczucie, że bardzo niestosowne jest dzielenie mieszkańców na tych, którzy się tu urodzili i tych, którzy tutaj zamieszkali później, albo od niedawna. To jest wspólne miasto tych, którzy je lubią, czują się z nim związani, traktują je jak swoje. Przypomnę, Wyszków jest miastem migracji za pracą od wielu lat, ludzie tu przybywają, osiedlają, dołączają do grona mieszkańców. Wszyscy są dla mnie jednakowo cenni i ważni. I chciałbym, aby tak się tutaj czuli. U siebie.
Rozmawiał Grzegorz Hubert Gerek
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Komentarze opinie