Reklama

Spotkanie z autorkami książki O PRZEMOCY: ROZMOWY ZE WSTYDEM

Redakcja wdi24
17/07/2024 20:43

„Jesteśmy wspólniczkami w tej książce” - o publikacji „O przemocy. Rozmowy ze wstydem” mówiła Aneta Kowalewska, która wraz z Danutą Sowińską stworzyła książkę będącą zbiorem rozmów z osobami doświadczonymi przemocą w różnych formach, opatrzoną naukowymi komentarzami. 10 lipca w restauracji „Baśniowa” w Rybienku Leśnym, w gronie przyjaciół, rodziny, mieszkańców i licznych gości, autorki opowiadały o kulisach powstawania trudnej, ale niezwykle ważnej książki - dzieliły się osobistymi historiami, emocjami towarzyszącymi podczas pisania oraz powodami jej tworzenia. Podczas tego poruszającego spotkania uczestnicy mieli okazję zadawać pytania, co stworzyło przestrzeń do głębokiej refleksji nad tematyką przemocy i wstydu. „Książka jest o przemocy, ale spotkanie o ogromnej wrażliwości” - padło w trakcie autorskiego wieczoru. „To jest też książka o spełnionych marzeniach. Pomagajcie spełniać marzenia tym ludziom, dla których często marzeniem jest spokojny normalny wieczór we własnym domu” - dodawała Aneta Kowalewska.

Podstawą książki była praca magisterska Anety Kowalewskiej. - Wtedy byłam jednak trochę za młoda, za mało doświadczona i dobrze, że ona wtedy nie powstała. Byłam dziennikarzem, wydawało mi się, że zmienianie świata jest bardzo proste i musiałam w życiu trochę poocierać łokcie i kolana, żeby ta książka była mądra, by miała swoją drugą część, by było w niej wszystko, co jest potrzebne - mówiła Aneta Kowalewska. - To była taka książka pisana nocą. Jak mnie znacie, robię tysiące rzeczy na raz i to wymagało czasu. Ale pewnie też by nie powstała, gdybym nie to, że zawsze miałam mądrych i fantastycznych szefów, którzy mnie wspierali i budowali - mówiła, dziękując m.in. redakcji, w której pracowała, swojemu promotorowi, byłemu burmistrzowi Wyszkowa oraz mentorowi ze szkoły liderów, Sergiuszowi Trzeciakowi. - Uczył mnie kampanii opartej na wartościach. Żadne zwycięstwo, które jest okupione czyimkolwiek cierpieniem nie ma sensu - wtrąciła.

„Powstała książka, która nie jest łatwa”

W szkole liderów poznały się z Danutą Sowińską, aktywistką, suicydolożką, trenerką, edukatorką. - To był lipcowy dzień, kolejny zjazd szkoły liderów, postanowiłyśmy pójść po prostu na spacer. W tej naszej rozmowie zaczęłam się zwierzać, że moje doświadczenie rodzinne wyglądało w ten sposób, że ja przeszłam każdą przemoc: psychiczną, fizyczną, ekonomiczną, seksualną - wyznała Danuta Sowińska. - To taki mój coming out. Jest to dla mnie trudne. Prawie 3,5 roku nie mam kontaktu z mamą, a od 7 z ojcem. Pisze też, dlaczego tego kontaktu nie mam - dodała. Jej zadaniem w książkę było pokazanie, m.in. dlaczego dzieje się tak, że kobiety bite nie odchodzą od swoich oprawców, dlaczego mężczyźni, którzy są prześladowani, są w kryzysie suicydalnym, dlaczego istnieje syndrom sztokholmski, syndrom ofiary, czy jak działają mechanizmy osób uzależnionych. - W pracy nad książka się uzupełniałyśmy. Ja jestem autorką reportaży, ale nasza redaktorka zaproponowała, by reportaże opatrzeć komentarzem naukowca - wyjaśniała Aneta Kowalewska i jak dodała, pochodzą z dwóch różnych światów, bo jej rodzinny dom był szczęśliwy i pełen wsparcia.

- Nieprawdopodobne było dla mnie, że może być aż tak źle, jak opowiadały mi kobiety, z którymi się spotykałam. A muszę powiedzieć, że największa część tragedii jest w tych reportażach, które nigdy nie powstały, bo ofiary nie wyraziły zgody na publikacje. To są niewyobrażalne rzeczy, jakie człowiek może zrobić drugiemu człowiekowi.

Dlaczego powstała książka? - Chcemy was prosić i chcemy, żeby przesłaniem tej książki był nasz sprzeciw wobec obojętności. Nie ma tygodnia, żebyśmy nie słyszeli o kolejnym katowanym dziecku. To nie jest tak, że my nie widzimy, nie słyszymy. Widzimy i słyszymy, tylko nie reagujemy. Chciałybyśmy, żeby tej książce towarzyszyła kampania przeciwko obojętności - wyraziła z nadzieją Aneta Kowalewska. - To, co dzieje się w domach, uważane jest za intymność, własność tych rodzin. Tylko, jak mówi jedna z naszych bohaterek, rodzina to nie jest zbiór osób, które zamieszkują tę samą powierzchnię mieszkalną. Jeżeli w rodzinie nie ma szacunku, wsparcia, miłości, to nie jest rodzina, której należy bronić - dodała.

Kolejnym powodem publikacji jest chęć podniesienie świadomości ofiar. - Miała być z nami dzisiaj Kasia, bohaterka pierwszego reportażu, ale Kasia zapiła, nie wytrzymała tego wszystkiego, co się działo w jej życiu. Trauma okazała się dużo silniejsza. Wróciła na terapię.

„Pośród nas są osoby, które dotyka przemoc”

Jak mówiła Aneta Kowalewska, biorąc pod uwagę dane statystyczne, w sali wśród zebranych gości spotkania autorskiego są osoby, które dotyka przemoc. - Być może właśnie teraz potrzebują waszej pomocy. To nie jest tak, że nas to nie dotyka. Być może jest to bezsilna matka, bezsilny ojcem, który widzi cierpienie swojego dziecka i nie potrafi się z tego kręgu uwolnić. Nie bądźmy obojętni. Uczmy osoby doświadczające przemocy - mówiła współautorka, wymieniając zaraz osoby obecne na sali, dzięki którym jej „wiara w ludzi jest bardzo duża” i które „nauczyły ją pomagać innym”. A byli to m.in. pracownicy ośrodka pomocy społecznej, były rzecznik wyszkowskiej policji, dyrektorki wyszkowskich szkół.

- Życie naszych bohaterów trochę się zmieniło. Wielokrotnie słyszałam: gdyby był ktoś, kto poda rękę, kto pójdzie na policję i ja nie będę musiała tego zrobić…” Być może byłby to ten moment, w którym przyszłaby pomoc. Zareagować może każdy z nas. - Przemoc karmi się milczeniem - uzupełniła Danuta Sowińska. - Możemy zrobić pierwszy krok w postaci zadzwonienia na 112, napisania maila, nawet anonimowo, do MOPS-u i MOPR-u. Czy są to krzyki podczas libacji, czy osoba, którą słychać, że potrzebuje pomocy. Wolę wykonać jeden telefon za dużo niż jeden telefon za mało.

„To będzie trudna wizyta”

- My kobiety, szczególnie polskie kobiety, mamy w sobie ogromne poświęcenie, miłość, ogromny szacunek do rodzin. Tak zostałyśmy wychowane. Kobieta czuje się bardziej odpowiedzialna za rodzinę niż mężczyzna. Bardzo wiele kobiet doświadczających przemocy nie próbuje walczyć, ponieważ uważa, że tak będzie lepiej dla dzieci. Matka, która milczy, jest takim samym oprawcą, jak ojciec, który krzywdzi - mówiła Aneta Kowalewska dodając, że takie dzieci, gdy podrosną, mają ogromny żal i pretensje, o czym też można przeczytać w tej książce, „którą najlepiej czytać na raty, kawałkami”. - Nie da się tego tak po prostu na raz udźwignąć - dodawała współautorka.

- Często pada pytanie, dlaczego ofiary przemocy nie uciekają? Gdyby to było takie proste, nie byłoby tego problemu. To nie jest jednoznaczne. Tak łatwo przychodzi ocenianie: no jasne, przecież można było do tego nie dopuścić. Zachęcamy do skorzystania z zaproszenia do tych domów, w których przemoc się odbywa, tylko to będzie bardzo trudna wizyta - uświadamiała gościom Aneta Kowalewska.

- To nie jest książka tylko dla kobiet - uprzedziła. - Ofiarami przemocy są kobiety i mężczyźni, sprawcami przemocy są kobiety i mężczyźni. To książka, którą chciałybyśmy krzyknąć, że tak nie powinno być, a to, że tak jest, to trochę też nasza wina, ale możemy coś z tym zrobić - apelowała.

- "30 lat czekała, to znaczy, że sama jest sobie winna" - takie są komentarze, teksty oskarżające osobę doznającą przemocy - dodała Danuta Sowińska. - Jeszcze niedawno ofiara gwałtu musiała krzyczeć i pokazać, że się broniła. A przecież istnieje mechanizm zamrożenia, czyli szok jest tak duży, że osoba zupełnie nie reaguje. Ja, jako osoba wykorzystana seksualnie w wieku 11 lat, również totalnie się zmroziłam wyznała współautorka.

- Przemoc domową trzeba zrozumieć, z całą jej bezradnością, z całym wkurzeniem. Niejednokrotnie jesteśmy mistrzyniami w maskowaniu. Bo jeśli oprawcą jest wicedyrektor dużej szkoły z opinią wspaniałego społecznika, który za to, że żona wyjęła długopis z jego szuflady połamał jej wszystkie palce, to nie jest już takie proste pójść na komendę - mówiła Aneta Kowalewska, dodając, że wymiarowi sprawiedliwości tez potrzeba szkolenia, żeby nie pytali, dlaczego przez 30 lat kobieta nie odeszła, nie uciekła.

Jak opowiadała gościom Danuta Sowińska, na zorganizowanym kiedyś „pokazie mody” strojów, w jakich kobiety zostały zgwałcone, najwięcej było… piżam. 75 proc. osób zostało zgwałconych przez swoich partnerów, partnerki, osoby najbliższe.

Autorki dodały, że niektóre historie z książki skończyły się dobrze, co ma też dawać nadzieję kobietom, które teraz są na początku walki, że można z niej wyjść zwycięsko. - To jest też książka o spełnionych marzeniach. Pomagajcie spełniać marzenia tym ludziom, dla których często marzeniem jest spokojny normalny wieczór we własnym domu - mówiła Aneta Kowalewska, wspominając, że niestety były też sytuacje, że wszystko już było załatwione i na końcu drogi kobieta mówiła: dam mu jeszcze jedną szansę.

"Spotkanie o ogromnej wrażliwości"

- Książka jest o przemocy, ale spotkanie o ogromnej wrażliwości. Moi pacjenci nie stali się uzależnieni, bo taki mieli kaprys, czy fanaberie. To ofiary przemocy, głęboko straumatyzowane. Od przemocy ucieka się często mentalnie, próbuje przestać czuć, w narkotyki czy alkohol. Moi pacjenci doświadczali wielu traum - podczas spotkania mówiła Jagoda Władoń-Wilecka dyrektorka wyszkowskiego MONARu, która podkreślała, jak ważne są takie publikacje. Dyrektor Katarzyna Kacpura dziękowała w imieniu dzieci krzywdzonych, z którymi pracuje na co dzień. - Rozpoczynając pracę w pomocy myślałam, że wszystkich uratuje, ale teraz wiem, że jak jednemu się uda, to warto. Patrząc na dzieci, które trafiają do pieczy zastępczej, a później widząc uśmiechnięte twarze… to wiem, że było warto.

- Jakie mechanizmy „oczyszczenia” stosowałyście, żeby nie zwariować, jak sobie radziłyście z tak trudnymi historiami? Gdy byłem burmistrzem, to najpiękniejsze, ale też czasami najtrudniejsze, wyczerpujące, były spotkania z mieszkańcami i sprawy ludzi, które poruszały mnie najbardziej, nieraz przenosiłem je do domu, miałem długo w głowie, bo często też dotyczyły przemocy - pytał Grzegorz Nowosielski.

- Pierwsze reportaże powstawały, gdy byłam młodym dziennikarzem, wtedy trochę przekraczałam granicę zaangażowania i ona była faktycznie niebezpieczna. Zorientowałam się w pewnym momencie, że wchodzę w to za głęboko. Zrozumiałam, że jeśli nie nauczę się dystansu, to będzie rzeczywiście kłopot. Szczególnie było to dołujące, kiedy się nie udawało, nie raz się poparzyłam. Druga część była pisana już w innych warunkach, dlatego mówiłam, że musiałam dorosnąć, zmądrzeć. Dużym treningiem była dla mnie kwalifikacja mediatora, gdzie uczyłam się tego dystansu. To był u mnie pewien proces - odpowiadała Aneta Kowalewska.

- Ja jestem działaczką społeczną od 25 lat, spotykałam się z przemocą w domu. Jestem też aktywistką LGBT. Z hejtem mierze się od ok. 7 lat - dodała Danuta Sowińska. - Codziennie, raz w tygodniu, miesiącu… zaczęłam przyzwyczajać się do ciężkich sytuacji, co nie jest zdrowe, ale w 2021 roku skończyłam studia podyplomowe z suicydologii [nauka zajmująca się samobójstwami, próbami samobójczymi oraz szeroko pojętą autodestruktywnością przyp. red.] i tym trudnym tematem zajmuje się na co dzień, co też pomogło mi wiele zrozumieć. Poza tym współpracuje z wieloma psychologami, psychiatrami, otaczam się mądrymi osobami i cały czas się doszkalam.

Autorki podkreślały, że każdy reportaż w książce „O przemocy: Rozmowy ze wstydem” kończy się informacją gdzie ewentualnie szukać pomocy i każda historia zachęca do wyjścia z kręgu przemocy. Publikacja dostępna jest już w sprzedaży.

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Zaloguj się

Reklama

Wideo wdi24.pl




Reklama
Wróć do